piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 31.

~Friday~
[Hana]
Od rana siedzieliśmy w moim mieszkaniu i pakowaliśmy moje rzeczy do kartonów. Na szczęście nie musiałam brać żadnych mebli, bo wszystko jest u Mario.
-Kochanie
-Tak ?
-A czy musimy brać wszystkie Twoje ubrania ?
-No oczywiście, tego nie jest wcale tak dużo
-Nie wiem czy się zmieścimy w mojej garderobie
-Jakoś damy radę, spokojnie
-Skoro Ty tak mówisz
-Nigdy nie lubiłam przeprowadzek
-Oj tam - uśmiechnął się - nie warto ?
-Warto - pocałowałam go
-W tym pokoju obok sypialni możemy zrobić pokój naszego dziecka
-Jeszcze możemy poczekać
-Wiem, tak tylko mówię
-Nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie
-Nigdy nie będziesz musiała sprawdzać - posłał mi uśmiech
-Mam taką nadzieje
-O której masz jutro samolot ?
-O 11:20, więc jakoś po 10 muszę być na lotnisku
-W porządku
-Będę tęskniła
-Kotku to tylko dwa dni
-Aż dwa
-Jak wrócisz to rozpakujemy nasze rzeczy i będzie już wszystko dobrze
-Boję się co rodzice mi powiedzą
-Hana po prostu to olej
-Zawsze byłam dla nich nikim
-To na pewno nie prawda
-Mario owszem miałam kasę od góry do dołu, ale nie miałam rodziców
-Zapomnij o tym - przytulił mnie
-Obiecaj, że my będziemy lepszymi rodzicami
-Oczywiście, że będziemy
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham - złożył na moich ustach czuły pocałunek
-Dokończmy to i wracajmy do domu
-Ciuchy bierzemy dzisiaj ?
-Tak
-Okej - westchnął
-Oj no nie będzie tak źle
-Dla Ciebie wszystko kochanie
-Nie słodź tak
-Jakże bym śmiał - był rozbawiony
-Nie śmiej się
-Nie śmieje się
-Zaraz zaczniesz
-Nie prawda
-Mario - spojrzałam mu w oczy, a on się zaśmiał
-Przepraszam
-Wiedziałam - też się zaśmiałam
-Nie chciałem
-Głupek
-Nie mogę przestać - w kółko się śmiał
-Brawo
Przed południem wszystkie najważniejsze rzeczy były już spakowane i stały przy drzwiach. Walizki z ciuchami, butami i resztą ważnych rzeczy mój chłopak już zaniósł do samochodu.
-Coś jeszcze chcesz zabrać ?
-Teraz nie
-To chodźmy, pewnie jesteś zmęczona
-I strasznie głodna
-Jemy na mieście ?
-Nie, zrobię coś w domu
-W takim razie musimy się pośpieszyć - zjechaliśmy windą na parter i wsiedliśmy do samochodu chłopaka
-Mario
-Słucham skarbie ?
-Wolałbyś mieć córkę czy syna ?
-Chyba syna, ale najważniejsze, żeby było zdrowe
-A jakby były bliźniaki ?
-Hana proszę - westchnął - na razie wystarczy nam jedno dziecko
-Tak tylko pytam - uśmiechnęłam się
-Ucieszyłbym się - powiedział po chwili - jednak wolałbym, żeby to nie były bliźniaki
-Ja chyba też
-Chyba ? - wyczułam przerażenie w jego głosie
-Żartuje, nie stresuj się - zaśmiałam się i położyłam dłoń na jego ramieniu
-To nie było zabawne
-Przepraszam, nie stresuj się tak
-Nie wiem czy poradzę sobie z jednym dzieckiem, a Ty wyskakujesz mi z bliźniakami
-Przepraszam Mario, przecież to był tylko żart. A po za tym poradzisz sobie bardzo dobrze
-Nie sądziłem, że tak szybko zostanę ojcem
-Wiem, ja też o tym nie myślałam
-To dziwne uczucie
-Nie cieszysz się ? - przeraziłam się
-Oczywiście, że się ciesze - szybko powiedział - ale jak o tym myślę to trochę się boje
On się boi ? A co ja mam powiedzieć ?
-Ja też się boję
-Damy radę
-Musimy - szepnęłam
-To nie może być takie straszne - zażartował
Zaśmiałam się głośno
-I pewnie nie jest
-Musimy powiedzieć moim rodzicom
-Jak wrócę ?
-Tak
-To może zaproś ich do nas
-My pojedziemy do nich
-W porządku
-Poznałaś już moich rodziców
-Tak, ale jak nie byłam Twoją dziewczyną
-Nie wiem czy się ucieszą
-A czemu mieliby się nie ucieszyć ?
-Znamy się nie cały rok, zostawiłam Cię na trochę, jestem w ciąży
-Hana daj spokój
-Może być gorzej niż z moimi rodzicami
-Bez przesady
-Może zmieńmy temat ? - westchnęłam
-Jesteśmy - zaparkował auto na podjeździe
-Pomóc Ci z rzeczami ?
-Chyba zwariowałaś - patrzy na mnie niezadowolony
-Dobra idę zrobić obiad - wysiadłam i ruszyłam w stronę domu
Otworzyłam drzwi kompletem kluczy, który dostałam od mojego ukochanego, rozebrałam się w przedpokoju i poszłam do kuchni. Nie wiedziałam jakie mamy składniki, ale nie chciało mi się przeszukiwać całej kuchni, więc wyjęłam tylko makaron i zaczęłam go gotować. Sprawdziłam w internecie jakiś fajny i prosty sos, a potem go zrobiłam. Odcedziłam makaron, położyłam dwie jednakowe porcje na talerzach i polałam sosem. Postawiłam na stole, a potem umyłam ręce w kuchennym zlewie
-Mario obiad !
-Zaraz
-Wystygnie
-Powiedziałem, że zaraz - powiedział to tak ostro, że przeszedł mnie dreszcz
Co za bezczelny typ. Wkurzył mnie, więc postanowiłam, że nie będę na niego czekała. Posprzątałam po sobie i poszłam na górę. Wzięłam najmniejszą walizkę jaką posiadam i spakowałam do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy jakie będą mi potrzebne w stolicy Polski. Zeszłam na dół, na stole nadal stał talerz Mario, ale już pusty. Fajnie, że po sobie posprzątał ...
-Nie mogłeś posprzątać ? - zapytałam spokojnie wchodząc do salonu
-Jeden talerz Ci przeszkadza ? - tak uwielbiam jak jest taki oschły
-O co Ci chodzi ?
-O co mi chodzi ? O co Tobie do jasnej cholery chodzi ? - krzyknął tak głośno, że aż się przestraszyłam
-Słucham ? - zdziwiłam się
-Zamierzałaś mi powiedzieć ?
-O czym ? - byłam zirytowała
-Że podczas swojego pobytu w Barcelonie miałaś kochanków
-Słucham ?! - oburzyłam się
-Czyje to dziecko ?
-Twoje !
-Nie wierzę Ci - poczułam jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce, to tak strasznie zabolało
Mario nawet na mnie nie patrząc wstał z kanapy i poszedł wprost do przedpokoju, a zaraz potem trzasnął głośno drzwiami. Zalałam się łzami i usiadłam na podłodze. O kim on mówi i skąd mu się to wzięło ? Jeszcze niedawno wszystko było świetnie, a teraz się zjebało ... znowu
Do wieczora siedziałam i wyłam, nie mogłam się opanować. Zebrałam się w końcu w sobie i poszłam na górę, ogarnęłam się trochę i położyłam do łóżka. Nie mogłam zasnąć, nie wiedziałam gdzie jest Mario, kiedy wróci ... mimo wszystko się martwiłam. Wzięłam koc, poduszkę i zeszłam na dół. Położyłam się na kanapie i przykryłam, bo było mi strasznie zimno
Obudziło mnie kolejne trzaśnięcie drzwi, powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na zegar wiszący na ścianę. 2:14. Mario starał się po cichu wejść na górę, ale jakoś mu się nie udało, bo potknął się na schodach głośno się przy tym zachowując. Nawet mnie nie zauważył. Westchnęłam cicho i z powrotem zamknęłam oczy, na szczęście szybko odleciałam i już nie musiałam się niczym martwić
~Next Day~
Obudziłam się po 8, wstałam i zabrałam rzeczy na górę. Na schodach leżały ciuchy Mario, więc zapewne w drodze do łóżka zaczął się rozbierać. Położyłam poduszkę i koc na podłodze, bo Gotze zajmował całe łóżko. Stałam i patrzyłam na niego chwile, ale w końcu wyszłam. Potraktował mnie strasznie. Schodziłam po schodach próbując ominąć jego ciuchy jednak stanęłam na koszulce i się poślizgnęłam
-Cholera ! - w ostatniej chwili się przytrzymałam barierki
Na dole w łazience się umyłam, a potem cichutko zabrałam z sypialni ubrania. Założyłam je, ogarnęłam się spokojnie i zjadłam śniadanie. Chłopak cały czas spał, ale go nie budziłam. Trudno.
Wzięłam walizeczkę i zamówiłam taksówkę. Wsiadłam do niej, a wcześniej zamknęłam dom. Na lotnisku byłam trochę po 10, ale nie spóźniłam się. Zanim wsiadłam do samolotu wysłałam Mario sms, niech się martwi. Dam mu nauczkę

"Poradzę sobie bez Ciebie"
Nie odpisał, pewnie jeszcze śpi. Wątpię, żeby w ogóle w najbliższym czasie się obudził. A jak się obudzi to nie będzie wiedział czy jestem w Warszawie czy gdzieś indziej. Zobaczymy czy nadal będzie tak świetnie. Dupek z niego, ale go kocham. Kompletnie go nie rozumiem.
-Przepraszam
-Tak ?
-Czy pani jest dziewczyną Mario ? Mario Gotze ?
-Eee ... tak
-A mogę zrobić sobie z panią zdjęcie ?
-Pewnie
Zrobiłyśmy zdjęcie i dziewczyna odeszła. Odetchnęłam z ulgą. Punkt 11:20 samolot wystartował, a po dwóch godzinach wylądował w Warszawie. Dawno mnie tu nie było, ale wszystko pamiętam. Tu się wychowałam, kocham to miasto. Wzięłam taksówkę i pojechałam do swojego rodzinnego domu
-Witaj Hana
-Cześć - przytuliłam Norę gosposie
-Dawno Cię tu nie było
-Wiem, ale rodzice chcieli mnie widzieć
-Jedzą obiad, chcesz też ?
-Nie dzięki
-To chodź - weszłam powoli do środka i skierowałam się do dużej jadalni
-Cześć
-Dzień dobry, zjesz co ?
-Nie jestem głodna
-Wydawało mi się, że masz być na święta
-Tak, ale z tatą inaczej się umówiłam
-Dobrze
-Chce Wam o czymś powiedzieć
-Tak ?
-Jestem w ciąży
-Och - moja mama wydała z siebie cichy jęk - gratuluje
-Tak szybko ? - zapytał ojciec
-Nie planowałam tego - uśmiecham się delikatnie
-Tak, to zrozumiałe
-A Wy o czym chcecie mi powiedzieć ?
-Może porozmawiamy przy kolacji ?
-Wole to załatwić od razu
-Rozwodzimy się
-Jak to ?
-Za długo udawaliśmy
-Nie sądziłam, że to się stanie
-Od jakiegoś czasu to planowaliśmy
-Czemu mi to mówicie osobiście ?
-Chcemy, żebyś miała udziały w naszej firmie
-Po co ?
-Musimy podzielić majątek
-Weźmiecie sobie po 50% i po sprawie
-Jesteś naszą córką
-Nie chce tych udziałów
-Czemu nie ?
-Bo ta firma źle mi się kojarzy
-W porządku
-Przykro mi
-Ważne żebyś była szczęśliwa - stwierdził tata
-Dziękuje - uśmiecham się

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;) Do następnego :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział :) Ale jakich kochanków ?! O co chodzi Mario ?!
    Dobra , pewnie się dowiem w następnych rozdziałach :)
    Buziaki i zapraszam do mnie :D
    http://tyijanaszahistoria.blogspot.com/
    http://nigdyniedajsobiewmowiczeniewarto.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo ciekawy.
    Czekem na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh ta ich kłótnia.. xd czekam na next'a. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee !!! Mario dekielek :( Proszę niech się pogodzą to jest taka słodka parka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. o czym Mario mowi?? jakich kochankow?? czekam na nexta.... mam nadzieje ze sie to wszystko wyjasni

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ❤❤
    Czekam na nexta:*

    OdpowiedzUsuń