czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 10.

~Next Week~
[Hana]
Dzisiaj wracają chłopaki i Ania wyjeżdża. Najpierw odwożę ją swoim nowym autem na lotnisko, a potem od razu jadę pod stadion odebrać Roberta i Mario. Od rana biegałam jak nakręcona, podjęłam bardzo ważną decyzje w swoim życiu i zamierzam ją szybko zrealizować.
Dzień zaczęłam od treningu, który dał mi mega energię, na później. Zjadłam śniadanko, ogarnęłam wszystkie poranne czynności i tuż przed wyjściem stanęłam przed dużym lustrem, które wisiało w przedpokoju. Przejrzałam się i nawet mi się podobało, wyglądałam dobrze. Komuś na pewno się spodobam, a jeśli nie to trudno. Od tego się nie umiera. Wybiegłam z domu, zakładając w windzie buty, wcisnęłam 0 na panelu i przejrzałam czy mam wszystko w torebce. Drzwi windy się wreszcie otworzyły, więc opuściłam ją, wyjęłam kluczyki od samochodu i zaraz do niego wsiadłam. Włączyłam głośnomówiący i zadzwoniłam do swojej przyjaciółki.
-Hej Aniu, jestem już na Waszej ulicy
-Dobra to wychodzę
-Do zobaczenia - rozłączyłam się
Podjechałam pod dom, pomogłam spakować Ani walizki i udałyśmy się na lotnisko.
-Zajmij się moim Robertem - zaśmiała się
-Oczywiście, że się nim zajmę, przecież to takie małe dziecko
-Hana - uśmiechnęła się
-Dam szanse Mario
-Na prawdę ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-Zobaczysz, że się uda
-Mam nadzieje
-Hana zaufaj mi
-A jak coś się zjebie ?
-Proszę Cię, czy Ty zawsze musisz się martwić na zapas ?
-Muszę - dojechałyśmy na lotnisko, Ania wzięła swoje walizki i skierowała się na odprawę.
-Trzymaj się kochana, zajmij się chłopakami i uważaj na siebie
-Aniu Ty też - przytuliłam ją - wracaj do nas szybko, trenuj wytrwale
-Będę za tydzień - cmoknęła mnie w policzek, a potem odeszła. Patrzyłam jeszcze chwile, a potem wróciłam na parking. Odpaliłam auto, zapięłam pasy i ruszyłam w stronę stadionu. Nie sądziłam, że mogę trafić na jakieś korki, a jednak. Myślałam, że ta męka się nie skończy no i stałabym tak kilka godzin, ale na szczęście skręciłam w jakąś boczną uliczkę.
Po niecałych trzech kwadransach zaparkowałam samochód na jednym z miejsc parkingowych stadionu. Wysiadłam, oparłam się o auto i czekałam na chłopaków.
Połowa lipca, a nawet już końcówka, zero chmur, słońce, lekki wiaterek. Pogoda marzeń, idealna na wszystko. Odwróciłam się, żeby podziwiać inne widoki i akurat autobus z logo i naklejkami BVB podjechał. Uśmiechnęłam się sama do siebie, czekałam aż wyjdą. Pierwszy wyszedł Marco, który posłał mi z daleka uśmiech, a potem wyciągnął trzy walizki.
-Robert - podeszłam do mojego przyjaciela
-Cześć młoda - przytulił mnie - odwiozłaś moją żonkę ?
-Oczywiście, ale nie skontrolowałam czy wsiadła do dobrego samolotu
-Zawiodłem się na Tobie - odwrócił się fochnięty
-Przepraszam - zaśmiałam się - w ramach rekompensaty mogę zrobić Ci dzisiaj kolacje
-Dorzuć film i rozmowę na Skype z moją żoną i się zgadzam
-Stoi - uśmiechnął się
-Haaaanaaaa !! - Mario podleciał i mocno mnie przytuli, że prawie nie mogłam oddychać. Dosłownie.
-Nie mogę oddychać - szepnęłam
-Boże, przepraszam - puścił mnie - wszystko ok ?
-Tak. Stęskniłam się - teraz to ja go przytuliłam
-Co robisz dzisiaj wieczorem ? - wyszeptał do mojego ucha
-Umówiłam się z Lewym - westchnęłam
-To jutro zarezerwuj dzień dla mnie
-Obiecuje - zaśmiałam się - grzeczny byłeś ?
-Co ? - spojrzał na mnie przerażony - skąd wiesz ?
-Mario dotarło do Ciebie pytanie ?
-Nie, znaczy ... no ... tak. Tak ... chyba dotarło - jąkał się
-Chcesz mi coś powiedzieć ?
-Tak, to znaczy nie. Przepraszam
-Co się z Tobą dzieje ?
-Jestem zmęczony
-Ok, to odwiozę Was
-Nas ?
-Ciebie i Lewego - zaśmiałam się. Jaki on jest czasami nieogarnięty - Robert !
-Idę już - zapakowali swoje walizki do bagażnika
-Mogę prowadzić ? - spytał Polak robiąc przy tym słodkie oczka
-Jasne - rzuciłam mu kluczyki
-To ja usiądę z tyłu - zaproponował Gotze
-Daj spokój, ja mogę tam siedzieć - usiadłam na wcześniej wspomnianym miejscu, a chłopaki zajęli miejsca z przodu
-Kto Ci doradził takie świetne auto ?
-Twoja żona
-Ma ten gust - zauważyłam w lusterku, że się uśmiechnął. Natomiast Mario był jakiś nieobecny, od kiedy zadałam to pytanie jest jakiś przerażony, zamyślony. Sama nie wiem. Czy on coś ukrywa czy faktycznie jest zmęczony ? Mam nadzieje, że jednak to drugie.
Zanim się obejrzałam byliśmy już pod domem młodszego piłkarza, pożegnaliśmy się z nim, przesiadłam się do przodu i ruszyliśmy w stronę domu drugiego piłkarza.
-To u mnie dzisiaj o 18 ?
-Okej, będę - uśmiechnęłam się
-Pogadam z Anią, umówię się z nią na Skype
-Zrobię zakupy, a potem kolacje
-Mam jedzenie w domu - zażartował
-No co Ty - zaśmiałam się
-Taka niespodzianka
-Nie spodziewałam się, na prawdę
-Dlatego Cię uświadomiłem
-Jak to zabrzmiało Robert - zaśmiałam się
-O czym Ty myślisz dziecko
-Jakie dziecko ? - oburzyłam się i akurat dotarliśmy na miejsce
-Ty masz dopiero 20 lat - cały czas sobie ze mnie żartował
-A idź Ty - zamknęłam bagażnik jak tylko Robert wziął swoje rzeczy
-Do zobaczenia wieczorem - cmoknął mnie w policzek
-Paa - wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Doszłam na górę, zjadłam obiad i poszłam się ogarnąć. Mój ulubiony zegar, który wisi w salonie na ścianie wskazywał godzinę 16:30, czas leciał szybko i nieubłaganie. Wzięłam odświeżającą kąpiel, ale nie myłam włosów, bo robiłam to kilkanaście godzin wcześniej. Wytarłam się, przebrałam, przepakowałam rzeczy do innej torebki i wybiegłam z domu. Ja i to moje spóźnienie się.
Weszłam do marketu, wrzucałem wszystkie ważne produkty do koszyka. W pewnym momencie podeszła do mnie grupka dziewczyn, młodych dziewczyn. Gimnazjalistki ewentualnie licealistki.
-Stało się coś ?
-Ty jesteś dziewczyną Mario ?
-Nie, my się tylko przyjaźnimy
-Szkoda
-Przykro mi, że Was zawiodłam - zaśmiałam się i odeszłam. One były jakieś dziwne, nie wiem czemu, ale po prostu nie miałam ochoty tam dłużej stać. Miałam już wszystkie potrzebne produkty, więc skierowałam się do kasy. Zapłaciłam, zabrałam torby, które schowałam do bagażnika i pojechałam do Lewego. Była, akurat na czas, no może kilka minut po czasie, ale tylko kilka.
-Daj pomogę - Robert zabrał ode mnie zakupy
-Dzięki - zdjęłam buty, zostawiłam torebkę w przedpokoju i poszłam do kuchni
-Pomóc Ci ?
-Tak - zaśmiałam się. Razem przygotowaliśmy kolacje, a potem siedzieliśmy w ich jadali i gadaliśmy
-Mario cały czas o Tobie gada
-Coś ciekawego ?
-Chyba się w Tobie zakochał
-Ania też tak gada
-Bo to prawda
-Może masz racje, ale koniec tematu
-Umówiłem się z Anią na 19:30
-To może Wy sobie pogadacie, a ja posprzątam
-Czemu ?
-Bo nie widzieliście się od tygodnia, a my spędziłyśmy razem ten czas
-Jak chcesz, moim zdaniem nie będziesz nam przeszkadzała
-Serio idź do niej zadzwoń, bo już czas, a ja posprzątam
-Ok, ale jakby co to do nas dołącz
-Jasne - uśmiechnęłam się. Lewy poszedł do salonu, a ja zabrałam się za sprzątanie. Szybko się z tym uporałam i skierowałam się do salonu. Patrzyłam z boku jacy oni są szczęśliwi. Ja też mam taką możliwość, przy Mario - Robert ja spadam, przepraszam. Muszę coś załatwić. Cześć Aniu, pa Robert
-Pa - cmoknęłam go w policzek. Założyłam buty, zabrałam torebkę i wyszłam. Postanowiłam, że w pierwszej kolejności zostawię auto i pójdę tam pieszo. Zaparkowałam samochód na swoim miejscu parkingowym na parkingu podziemnym. Zabrałam torebkę i ruszyłam w stronę jego domu.
Stanęłam przed jego drzwiami i odruchowo nacisnęłam klamkę, jak się okazało były otwarte. Powoli weszłam do środka, a potem na górę. Zapukałam do drzwi sypialni, ale nikt mi nie odpowiadał, więc weszłam. No i nie potrzebnie ...

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 9.

[Hana]
Ania mnie zostawiła, bo musiała jeszcze zrobić zakupy na wieczór, a ja dokończyłam obiad, posprzątałam, wywietrzyłam mieszkanie, rozwiesiłam pościel, wstawiłam inne pranie, zmywarkę, przebrałam się, przepakowałam torebkę i wyszłam. Szłam dość wolno, bo nie miałam ochoty na szybki spacer, mijało mnie mnóstwo samochodów, miałam już skręcić w ulice Lewandowskich, ale zadzwonił mój telefon, więc się zatrzymałam. Dzwonił Gotze, więc stwierdziłam, że odbiorę, nie mogę go wiecznie unikać.
-Cześć
-Hana co stało ? Przestraszyłaś mnie
-Przepraszam
-Co się stało ?
-Zależy Ci na mnie jako przyjaciółce czy kimś więcej ?
-Na prawdę chodzi o to ?
-Tak - westchnęłam
-Jeżeli mi nie pozwolisz to się do Ciebie nie zbliżę
-Mario zrozum ja nie potrafię zaufać facetom
-Jasne, rozumiem
-Jeżeli zrobiłam Ci jakieś nadzieje to przepraszam
-Hana spokojnie - zaśmiał się - przyjaźń, nic więcej
-Dziękuje
-Muszę kończyć, przepraszam
-Jasne, do usłyszenia
-Pa - zakończył połączenie, wrzuciłam telefon do torebki i po niecałych 5 minutach byłam już u Ani.
-Wchodź kochana
-Witaj - przytuliłam ją
-Imprezę czas zacząć
-Dawaj jakiś super przepis
-Wszystko masz w kuchni
-To zaczynajmy - zaśmiałyśmy się. Ja wybrałam przepis, przygotowałyśmy wszystkie składniki i zaczęłyśmy gotować, a właściwie to się bawić. Przy okazji robiłyśmy sobie głupie zdjęcia, które Lewandowska wstawiła na bloga, Facebooka i Instagrama dołączając do tego zdjęcia naszego dania.
-Wariatko wyszłam beznadziejnie - zawyłam
-Popatrz na moje zdjęcia
-Ania wyszłaś świetnie
-A idź Ty - uśmiechnęła się
-Gdzie ? - zrobiłam smutną minkę
-Gdzie chcesz
-Dobra - zaśmiałam się
-Gadałaś z Mario ?
-Tak - westchnęłam
-I co ?
-Powiedziałam mu prawdę, on zrozumiał i chyba jest ok
-Czyli na prawdę nic do niego nie czujesz ?
-Zależy mi na nim, jest dla mnie bardzo ważny, ale chyba nie. Ania ja się boję go pokochać, po prostu się boje, może go kocham, ale nie dopuszczam tego uczucia do siebie.
-Może warto spróbować ?
-A jak znowu mnie zrani ?
-Rozmawiałyśmy już o tym
-Wiem
-Co Ci szkodzi spróbować ? Na razie nic nie tracisz
-Ania Ty nie rozumiesz, masz wszystko. Kochającego męża, stabilizację, poczucie bezpieczeństwa
-Ty też to masz przy Mario
-Nie ważne, może masz racje
-Wrócimy do tej rozmowy - puściła mi oczko.
Posprzątałyśmy po naszych wygłupach, zrobiłyśmy sobie lekkie drinki, wino, przekąski i usiadłyśmy na kanapie w salonie. Włączyłyśmy sobie jakiś dramat, na którym się popłakałyśmy i delikatnie mówiąc upiłyśmy.
Wzięłyśmy laptopa i zadzwoniłyśmy na Skype do chłopaków, bo Robert mówił Ani, że chcą dzisiaj posiedzieć razem w pokoju. Zanim zdążyli odebrać puściłyśmy głośno muzykę i zaczęłyśmy tańczyć na stole. Zdecydowanie byłyśmy pijane, zalane w trzy dupy.
-Ania ! - krzyknął Robert, a chłopaki mieli zdziwione miny
-Kocham Cię - tańczyła dalej
-Hana co Wy do cholery wyprawiacie ?
-Zapijamy smutki - zaśmiałam się
-Jesteście kompletnie pijane
-Nie prawda Mario
-Idźcie spać
-Nie ma takiej opcji - Ania się zachwiała, ja zaczęłam się śmiać, a chłopaki nie wiedzieli co mają zrobić.
-Idziemy do klubu - uśmiechnęła się karateczka
-Pasuje mi - zeszłyśmy powoli ze stołu
-Ania macie siedzieć w domu
-Robert teraz nie masz nade mną kontroli
-Ania proszę Cię
-Paaaaa - zamknęła laptopa. Wzięłyśmy swoje rzeczy, zamknęłyśmy dom i chwiejnym krokiem poszłyśmy w stronę najbliższego klubu. Ochroniarz wpuścił nas bez problemu, więc od razu po wejściu udałyśmy się do baru gdzie zamówiłyśmy jakieś drinki.
-Można prosić panią do tańca ?
-Oczywiście - zaśmiałam się, poszliśmy na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć.
-Mam na imię Marcel
-Hana - uśmiechnęłam się. Przetańczyłam z tym chłopakiem ponad osiem utworów, a po niecałej połowie obok nas na parkiecie pojawiła się Lewandowska w towarzystwie jakiegoś blondyna.
Tuż przed 4 nad ranem opuściłyśmy klub, ale w domu sportowców byłyśmy po godzinie, bo nie mogłyśmy dojść. Rozebrałyśmy się do bielizny i obie położyłyśmy się do łóżka Ani i Lewego.
~Next Day~
Obudziły mnie jakieś hałasy z dołu, niechętnie otworzyłam oczy i powoli podniosłam się z łóżka. Myślałam, że głowa mi pęknie, ubrałam się w wczorajsze ciuchy i zeszłam do kuchni gdzie Ania próbowała zrobić coś do jedzenia.
-Nie hałasuj tak, błagam - westchnęłam
-Zaraz umrę, a nie wezmę leków na pusty żołądek
-Jesteśmy głupie
-Pamiętasz coś z wczoraj ?
-Pamiętam jak zaczęłyśmy pić, a potem urwał mi się film
-To podobnie co mi
-Chyba jeszcze dzwoniłyśmy do chłopaków
-Nie chce wiedzieć co robiłyśmy
-Najlepiej do nich zadzwonić i zapytać
-To może Ty zadzwoń
-Czemu ja ?
-Bo Tobie Robert nic nie zrobi
-Oki - zjadłyśmy śniadanie, wzięłyśmy jakieś leki i usiadłyśmy na kanapie. Wzięłam do ręki telefon, wybrałam numer Roberta i czekałam aż odbierze.
-Cześć Hana - powiedział głośno, za głośno, zdecydowanie za głośno.
-Ciszej, proszę - westchnęłam
-Kac morderca ? - zaśmiał się, znowu głośno, a ja myślałam, że go zabije. Panna Becker zabije Lewandowskiego przez telefon, to dopiero nowość.
-Zamknij się. Powiedz mi lepiej co my wczoraj robiłyśmy
-Od czego by tu zacząć - ponownie się zaśmiał, a ja cichutko jęknęłam - zadzwoniłyście na Skype, odebraliśmy, a Wy tańczyłyście na stole, wygłupiałyście się i było widać, że byłyście zalane. Potem Ania stwierdziła, że idziecie do klubu, więc się rozłączyłyście i nie wiem co się działo dalej ...
-Poszłyśmy do klubu i piłyśmy dalej - dokończyłam, ale i tak tego nie pamiętałam
-No ładnie ładnie
-Nic nie mów, błagam
-Trzeba było tyle nie pić
-Też Ci tak powiem
-Ja się tak nie upijam
-Robert - podniosłam głos, ale zaraz tego pożałowałam
-Widzimy się w poniedziałek
-Do zobaczenia - rozłączyłam się i przytuliłam do mojej kochanej Ani
-Impreza na początku tygodnia to kiepski pomysł
-Doszłam już do tego wniosku
-Błagam, żeby nikt nas nie rozpoznał
-W klubie było ciemno, a po za tym mnie nie ma kto rozpoznawać
-Dziewczyna Mario Gotze
-Idź Ty stąd - wskazałam na wyjście
-Też Cię kocham - cmoknęła mnie w policzek
-Wiem wiem - uśmiechnęłam się
~Evening~
Po obiedzie wróciłam do swojego mieszkania, przebrałam się i położyłam się do swojego łóżka. Wcześniej postawiłam na szafce nocnej wodę, sok i jakieś owoce gdybym miała zgłodnieć. Nie ma nawet takiej opcji, żebym wstawała dzisiaj z łóżka chyba, że pod prysznic. Włączyłam telewizję, a potem skakałam po kanałach szukając odpowiedniego programu, w końcu trafiło na jakieś program muzyczny. Oczywiście ze względu na mojego ogromnego, masakrycznego i fatalnego kaca musiałam oglądać z prawie wyłączonym dźwiękiem. Nigdy więcej nie tknę alkoholu, ale jeżeli już to zrobię to na pewno w małej ilość, bo nie zamierzam tak cierpieć. O nie ! Nie ma nawet takiej opcji.
Zdążyłam na chwilkę przysnąć i mój telefon zaczął wibrować jak głupi, więc spojrzałam na wyświetlacz "Mama dzwoni". Zastanawiałam się czy mam odebrać, ale wiedziałam, że jak tego nie zrobię to ona nie da mi spokoju.
-Halo ?
-Witaj Hana - jej ton był jak zwykle chłodny i opanowany
-Dobry wieczór mamo
-Przepraszam, ale musiałam wczoraj pędzić na ważne spotkanie
-Jak zwykle - mruknęłam - rozumiem
-Cieszę się
-Po co dzwonisz ?
-Chciałam zapytać jak tam w Dortmundzie i co słychać
-Nie kłam mamo, wiem, że nie o to chodzi
-Dobrze, a więc Hana wydaje mi się, że powinnaś wrócić do Piotra
-Mamo o czym Ty mówisz ?!
-Rozmawiałam z nim, on jest w stanie Ci wybaczyć
-A co on ma mi przepraszam wybaczać ?!
-Kochanie on Cię kocha, puści w niepamięć ten skok w bok
-Mamo ! - krzyknęłam - ja go nie zdradziłam
-Hana rozumiem, że trudno jest się przyznać do błędu
-To on mnie zdradził, a teraz zgrywa niewiniątko. Nienawidzę go, nie wybaczę mu i nie wrócę do niego. Mam tu przyjaciół i nie zamierzam z tego rezygnować. Do widzenia - dość szybko rozłączyłam rozmowę i wyłączyłam telefon. Jak ona śmiała w ogóle coś takiego powiedzieć, uwierzyła jemu, a nie mi. Jak można nie wierzyć własnemu dziecku ?! To jest chore. Nienawidzę jej.

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 8.

~Monday~
[Hana]
Obiecałam Mario, że pojadę go pożegnać, więc wstałam o 6, szybki prysznic, makijaż i strój. Ania i Lewy obiecali, że mnie podrzucą i potem brunetka odwiezie mnie do domu. Umówiliśmy się na 7:15, szybko się ogarnęłam, zamknęłam mieszkanie i kwadrans po 7 wsiadłam do samochodu państwa Lewandowskich.
-Cześć - uśmiechnęłam się do nich
-Jak się spało kochana ?
-Dobrze, tylko krótko - zaśmiałam się
-Co powiesz na bieganie ?
-Kiedy ?
-Myślę, że odwieziemy ich, ogarniemy się i ruszymy
-Ok, podoba mi się - dojechaliśmy na miejsce, wzięłam torebkę i wyszłam z samochodu. Pożegnałam się z Robertem, a potem z Marco, ale nigdzie nie widziałam Gotzego. Rozglądałam się wszędzie, ale nigdzie nie było uroczego szatyna.
-Mnie szukasz ? - objął mnie od tyłu
-Oczywiście, że Ciebie - zaśmiałam się
-Cieszę się, że jesteś - obrócił mnie w swoją stronę
-Obiecałam, więc jestem
-Zawsze dotrzymujesz słowa ?
-Jak obiecuje to tak - posłałam mu uśmiech
-Będziesz mi musiała częściej coś obiecywać
-Chciałbyś
-Idziemy - Reus klepnął go po ramieniu
-Baw się dobrze - przytuliłam go, a potem cmoknęłam go w policzek
-Będę tęsknił - wsiadł do autokaru, a ja podeszłam do Ani. Patrzyłam smutno jak autokar odjeżdża, chłopak siedział przy oknie, więc uśmiechał się do mnie. Niby odwzajemniałam uśmiech, ale robiłam to mechanicznie, bo myślami byłam gdzieś indziej.
-Hana słyszysz mnie ? - Lewandowska machała mi ręką przed oczami
-Tak, tak
-Odleciałaś troszeczkę
-Wiem, przepraszam
-Nie ma sprawy - pociągnęła mnie do auta
-O której się umawiamy ? - spytałam jak byłyśmy już u mnie pod mieszkaniem
-Za 25 minut ?
-To będę u Was pod domem
-Ok, jeżeli chcesz
-Do zobaczenia - cmoknęłam ją w policzek i wyszłam z auta. Pobiegłam na górę, szybko się przebrałam, złożyłam swoje ciuchy w kostkę. Złapałam klucze i telefon, zamknęłam mieszkanie i wyszłam.
Kilka minut przed czasem pojawiłam się pod domem sportowców, zawiązałam sznurówki, bo wcześniej nie zdążyłam i poprawiłam leciutko swój wygląda.
-Nic nie musisz poprawiać, ślicznie wyglądasz
-Dziękuje Aniu
-Opatentowałam fajną trasę
-W takim razie prowadź - biegłyśmy równym tempem, cały czas obok siebie. Żartowałyśmy sobie, przez co wybuchałyśmy co kilka minut śmiechem. Jednak cały czas coś nie grało, może to tęsknota, a może coś innego. Hm ... Nie wiem, chyba nie chce o tym myśleć.
-Hana mam kolejną propozycje
-Słucham ?
-Widzimy się wieczorem, robimy babski wieczór
-A co będziemy robiły ?
-Ugotujemy coś dobrego może słodkiego, zrobimy jakiś zdjęcia na bloga, potem jakieś drinki
-Brzmi obiecująco
-To bądź u mnie o 18
-Oczywiście, że będę - uśmiechnęłam się. Zrobiłyśmy jeszcze kilka kilometrów, rozciągnęłyśmy się i rozeszłyśmy się do swoich domów. Wzięłam prysznic, ogarnęłam się, żeby nie straszyć ludzi na ulicy, założyłam poprzednie ciuchy. Zjadłam drugie śniadanie, wzięłam torebkę i wyszłam na miasto, a raczej na zakupy. Co prawda moja lodówka nie świeci pustkami, ale dużo jedzenia w niej nie ma. Dość szybko dotarłam do marketu, wzięłam duży koszyk i zaczęłam ładować do niego najpotrzebniejsze produkty. Było ich dość sporo, dopiero będąc przy kasie zastanawiałam się jak to zaniosę, ale w sumie to nie jest daleko. Podałam miłej ekspedientce kartę, wystukałam kod pin, zapakowałam zakupy i wyszłam z marketu. W brew pozorom nie było mi ciężko, schody zaczęły się jak zaczął dzwonił mój telefon, a że nie miałam jak go wyjąć to po chwili przestał dzwonić.
Ledwo doczłapałam do domu, wjechałam windą na górę, zdjęłam, a raczej zrzuciłam szybko buty w przedpokoju i zaniosłam siatki do kuchni, wyjęłam telefon z kieszeni, okazało się, że dzwoniła do mnie mama. Szybko do niej zadzwoniłam i usiadłam sobie na krześle przy stole, moja mama jak to ona bardzo szybko odebrała.
-Cześć Hana
-Hej mamo
-Nie odzywałaś się od kiedy wyjechałaś - powiedziała z wyrzutem
-Przepraszam
-Jak Ci się tam podoba ?
-Jesteś świetnie, mam fajne ...
-Hana zaczyna mi się spotkanie - przerwała mi - zadzwonię innym razem
-Jasne, to pa - rozłączyłam się.
Nigdy nie lubiłam mówić o mojej mamie nie, żebym jej nie kochała czy coś, ale po prostu nigdy nie byłam z nią bardzo blisko. Ona cały czas pracuje, prawie nie ma jej w domu, wychodzi zanim wschodzi słońce, wraca już jak słońce zajdzie. Dla niej nie ma różnicy czy pracuje w domu, w biurze, na wakacjach czy nawet na rodzinnych spotkaniach. Wychowywała mnie niania, babcie, tata też, chociaż on był czasami gorszy od mamy. Kocham ich, bo są moimi rodzicami, ale zamiast ich pieniędzy, które mam na wyciągnięcie ręki wolałabym dostać trochę ich miłości, nie teraz, bo już się przyzwyczaiłam  tylko jak byłam mała, beztroska i nie miałam problemów.
Zastanawiałam się czemu tak na prawdę do mnie zadzwoniła, bo na pewno nie po to, żeby zapytać jak jest w Dortmundzie, ona taka nie jest.
Jest twarda, opanowana, stanowcza i na pewno nie jest bardzo wylewna jeżeli chodzi o uczucia. Nie potrafiła okazywać publicznie uczuć, nie uśmiechała się, sztywna do potęgi.
Otrząsnęłam się z tych przemyśleń, schowałam buty, które wcześniej zrzuciłam w przedpokoju, rozpakowałam zakupy, była dopiero albo aż 11. Zaplanowałam sobie dzisiaj dużo rzeczy, ale nie potrafiłam nic zrobić, cały czas myślałam o rodzicach, swoim życiu, Mario ... Tylko dlaczego o nim, czemu cały czas o nim myślę, ten szatyn całkowicie zawładnął moimi myślami, stał mi się cholernie bliski. Nie chce go stracić. Nie kocham go, nie potrafię, nie chce zaufać facetom. Boję się, że znowu ktoś mnie skrzywdzi, zdradzi, pobawi się i porzuci. Traktuje go jak bardzo dobrego przyjaciela, bo boję się poczuć do niego coś więcej. Wiem, że to samo przyjdzie, nikt się mnie nie będzie pytał czy tego chce, ale jednak na razie tego nie chce. Nie wiem co on do mnie czuje, ale jeżeli nic to mam nadzieje, że uda mi się w nim nie zakochać.
Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu, nie patrząc kto dzwoni odebrałam i powiedziałam coś czego żałowałam, bo nie powinnam tak ostro reagować. Nie wiem co się ze mną dzieje, czy to przez matkę ?
-Nie mam ochoty z nikim rozmawiać - krzyknęłam, a może nawet wrzasnęłam
-Hana ! - usłyszałam Mario - Hana co się dzieje ?
-Nic, przepraszam - popłakałam się
-Płaczesz ?
-Nie - chlipałam
-Powiedz mi co tam się dzieje ?
-Nic się nie dzieje - trochę się uspokoiłam
-Nie rób ze mnie idioty
-Mario mam po prostu kiepski humor
-Opowiadaj
-To długa historia
-Mam czas
-Może innym razem - westchnęłam - jak podróż ?
-Jakoś leci, jest spoko
-To dobrze
-Hana słyszę, że coś jest nie tak
-Bo jest - wybuchłam, chociaż rzadko mi się to zdarza - jest bez sensu, nie radzę sobie, nie mam na nic ochoty
-Ej spokojnie - jego głos był taki łagodny i czuły - powiedz mi o co chodzi
-Nie Mario zapomnij. Przez tydzień nie powinnam dla Ciebie istnieć
-Hana nie gadaj takich głupot - jego ton był bardziej stanowczy, ale nadal czuły
-Mario ja po prostu nie potrafię
-Czego nie potrafisz ?
-Za dużo by opowiadać
-Kochana mam dla Ciebie mnóstwo czasu
-Porozmawiajmy o tym innym razem
-Lepiej będzie jak się wygadasz
-Mario, ale ja nie chce teraz ! - krzyknęłam - nie rozumiesz, że nie chce załatwiać takich rzeczy przez telefon ! Wolałabym się przytulić, pogadać w cztery oczy
-Ok, pogadamy jak wrócę. Obiecuję
-Mario przepraszam
-Ej nie masz mnie za co przepraszać
-Naskoczyłam na Ciebie, byłam nie miła
-Hana ja się nie gniewam
-Czemu taki jesteś ?
-Jaki ?
-Wiesz jaki, wszystko mi wybaczasz, troszczysz się, wspierasz mnie
-Zależy mi na Tobie
-Jasne, rozumiem - rozłączyłam się, tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień. Wyciszyłam telefon, zostawiłam go w kuchni i pobiegłam do sypialni, położyłam się na brzuchu na moim łóżku. Łzy spływały po moich podobno delikatnych policzkach, brodzie, żeby na koniec mogły wylądować na mojej kołdrze. Mój spokojny na początku płacz przerodził się w histerię, moja pościel miała na sobie ślady mojego makijażu, a ja wyglądałam jak upiór.
-Hana ! Gdzie jesteś ?! Hana ! - krzyczała Lewandowska
-W sypialni
-Co się stało ? - przytuliła mnie
-Ania ja nie potrafię, to mnie przerosło
-Spokojnie, powiedz mi co się stało
-Najpierw zadzwoniła mama
-No i co ?
-Oddzwoniłam, bo wcześniej nie mogłam odebrać, a ona po 2 minutach musiała iść na spotkanie
-Przykro mi
-Wkurzyłam się, potem naskoczyłam na Mario, chciał mi pomóc, a na koniec powiedział, że mu na mnie zależy ...
-A potem się rozłączyłaś - dokończyła za mnie
-Skąd wiesz ?
-Zadzwonił do mnie przerażony Mario, że jesteś w kiepskim stanie, rozłączyłaś się, nie odbierasz telefonu, a on nie wie co się z Tobą stało
-Widzisz wszystko chrzanię
-Hana nie mów tak - przytuliła mnie
-To jest, przecież prawda - westchnęłam - cały czas go ranię, krzyczę, obrażam się
-Po prostu się boisz, ale nie każdy facet jest taki jak Piotrek
-Ja to wiem, ale co jeżeli Mario taki jest
-Kochasz go ?
-Chyba nie, na pewno nie
-To na razie się tym nie przejmuj
-A co jeżeli on mnie kocha ?
-To na pewno Ci to udowodni i może Ty też go pokochasz
-Ania czemu to jest takie trudne ?
-Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe
-Wiem - głaskała mnie po głowie, a ja się uspokoiłam
-Która jest godzina ?
-Po 14 - uśmiechnęła się
-Cały dzień spędziłam na użalaniu się nad sobą
-Widocznie było Ci to potrzebne
-Może masz racje
-Zrobię nam obiad, a Ty się trochę ogarnij
-Ok - zaśmiałam się cichutko
-Masz coś w lodówce ?
-Tak, byłam wcześniej na zakupach
-Ok - rozeszłyśmy się, weszłam do łazienki, zmyłam resztki makijażu, umyłam twarz, z powrotem zrobiłam make-up, związałam włosy i wróciłam do sypialni. Zdjęłam pościel, wrzuciłam ją szybko do pralki, nałożyłam jakąś nową, czystą, poszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Ania jeszcze gotowała, ale nie chciała pomocy, więc odpuściłam, zamiast tego wzięłam swój telefon do ręki. Nieodebranych połączeń od piłkarza miałam kilkanaście, żadnych wiadomości nie pisał, ale pewnie to lepiej.

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 7.

~Friday~
[Hana]
Dzisiaj jest piątek 12 lipca czyli moje urodziny. Nie planowałam ani żadnej imprezy ani nawet kameralnego spotkania ze znajomymi. Miałam po prostu siedzieć w domu, pić wino i oglądać stare czarno-białe filmy. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i chodziłam sobie po mieszkaniu w piżamie. Moja lodówka świeciła pustkami, w mieszkaniu panował lekki nieład, ale w ogóle się tym nie przejęłam. Po prostu zaczęłam sprzątać, włączyłam głośno muzykę, troche sobie potańczyłam, pośpiewałam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Wyłączyłam muzykę i poszłam otworzyć, przed drzwiami stał kosz pełen róż, a w środku mała karteczka. Wtargalam to do mieszkania i przeczytałam liścik.
"100 !"
Nie wiedziałam kto to może być. Na pewno nie Mario, bo on by się podpisał, a po za tym wysłałby kuriera. Dobra zresztą nie ważne, kwiaty postawiłam w kuchni i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
Sporo osób pamiętało o moich urodzinach, bo telefony się urywały, a na Facebooku przybywało powiadomień. Trochę było mi przykro, że ani Lewandowscy ani Gotze nie złożyli mi życzeń, ale widocznie są zajęci. Chłopaki w poniedziałek wyjeżdżają na tydzień, więc pewnie się już szykują. Nie ma co rozpaczać, w końcu jest też możliwość, że nie pamiętają albo nie wiedzą, ale raczej to drugie odpada. Wyniosłam odkurzacz, wyłączyłam muzykę, ubrałam się i otworzyłam drzwi balkonowe na oścież. Na dworze było strasznie gorąco, chyba z 28 stopni, ale nie chciało mi się siedzieć w środku, dlatego położyłam się na leżaczku i się wygrzewałam. Moją chwile relaksu przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości od Mario.

"Co robisz ?
"Leżę sobie na balkonie"
"Kuszące"
"Zboczeniec"
"Nie moja wina, że tak już mam"
"No ja nic nie mówie"
"Przeszkadza Ci to ?"
"Co ?"
"To, że jestem zboczony"
"Nie, bo ja też jestem"
"Haha xdd"
"Szczerość to podstawa ..."
"... udanego związku"
"xd *udanej przyjaźni"
"Jak zwał tak zwał"
"Nie prawda ;p to duża różnica"
"Nie wierze w przyjaźń damsko-męska"
"A ja wierze i dobrze mi z tym"
"Trzeba to zmienić, KOCHANIE"
"A idź Ty !"
"Rzucasz mnie ?"
"Tak :*"
"Nie dam Ci odejść"
"Już odeszłam xd"
"Będę o nas walczył"
"Nie ma już nas"
"Nie mów tak, bo się zabije :c"
"HAHAHAHAHA :D co my robimy ?!"
"Bawimy się :*"
"Znam lepsze zabawy"
"Ja też xd zazwyczaj kończą się w mojej sypialni, albo na kuchennym stole ..."
"Mario ! Ty debilu !"
"Ja nic nie robię !"
"Nie interesuje mnie Twoje życie erotyczne :*"
"A mnie Twoje bardzo :p"
"Dobrze, że nie mam życia erotycznego"
"Trzeba to zmienić"
"Nie wydaje mi się, dobrze mi tak jak jest"
"Na razie może tak ..."
"Haha :*"
"Przyjdź do mnie o 20"
"Po co ?"
"Po prostu bądź <3"
"Ok"
"Ubierz się ładnie"
"Zawsze wyglądam ładnie !"
"Wiem :*"
"Cieszy mnie to :*"
"Dobra lece do rodziców :3 pa :*"
"Papa :*"
Odłożyłam telefon i uśmiechałam się sama do siebie. Ten chłopak zawsze potrafi poprawić mi humor, mój kochany. Dobra mój co najwyżej przyjaciel, ale zawsze. No i jeszcze Felix jest taki super, mogłabym mieć takiego młodszego braciszka. Czasami zazdroszczę Mario, Robertowi i Marco, bo mają rodzeństwo, a ja jestem jedynaczką.
Było już po 17, więc zamówiłam sobie sushi na obiad. A w czasie czekania przygotowałam sobie strój na wieczór, nie wiedziałam za bardzo co mam wybrać, ale jak to ja dałam rade. Pomalowałam sobie paznokcie, odebrałam swój obiad, zapłaciłam i zjadłam ze smakiem. Wzięłam kąpiel, umyłam włosy, ogoliłam nogi, żeby były idealnie gładkie. Wytarłam się porządnie ręcznikiem, założyłam bieliznę, wysuszyłam włosy, związałam je w wysokiego kucyka, a potem w koka. Zrobiłam sobie makijaż, ubrałam się, spakowałam torebkę i zamówiłam taksówkę.
Pod domem Mario byłam równo o 20, zapłaciłam taksówkarzowi i stanęłam pod drzwiami domu piłkarza. Zapukałam, ale nikt mi nie otworzył, więc delikatnie otworzyłam drzwi. Wszędzie było ciemno, ale szłam dalej przed siebie, stanęłam w salonie, mam nadzieje i chciałam zapalić światło. Nagle ono samo się zapaliło, a wokół mnie stali Ani, Robert, Marco, Mario i Felix.
-Niespodzianka ! - zawołali
-Wszystkiego najlepszego - przytulił mnie Mario
-Dziękuje - uśmiechnęłam się
-Spadaj brat - między nas wepchnął się Felix - życzę Ci wszytkiego najlepszego i żebyś dała sobie rade z moim bratem
-Miło mi - przytuliłam go - a no i dziękuje
Wszyscy złożyli mi życzenia, a potem usiedliśmy do wspólnej kolacji, którą przygotował Mario przy pomocy Lewandowskiej. Dostałam kwiaty, biżuterię, sukienkę, buty i jakieś duperele.
-Bardzo Wam dziękuje
-Chyba nie myślisz, że zapomnieliśmy
-Nie - zaśmiałam się
-Nie chciałaś robić żadnej imprezy ?
-Chciałam ten dzień spędzić przed telewizorem - popatrzyłam na nich morderczym wzrokiem
-Jesteś od dzisiaj hot 20
-Co to zmienia ?
-Nie możesz świętować takiego pięknego wieku sama w domu
-Dobra dotarło do mnie - zaśmiałam się
-To pijemy - uśmiechnął się Reus
-Skoro młody nie pije to ja też sobie odpuszczę
-Hana nie musisz
-Dobra cicho Felix - machnęłam ręką. Robert polał wszystkim alkohol, Mario puścił muzykę, a ja przesiadłam się obok młodszego Gotzego.
-Co tam ?
-Jakoś leci - uśmiechnęłam się - starzeje się
-Dobrze wyglądasz
-Och jaki dżentelmen - przytuliłam go - bardzo Ci dziękuje
-Dlaczego ja nie mam takiej ładnej starszej siostry ?!
-Dlaczego ja nie mam takiego przystojnego młodszego brata ?!
-Poproszę rodziców, żeby Cię adoptowali
-Prędzej moi mogą Cię adoptować - zaśmiałam się
-Czemu ?
-Bo ja jestem pełnoletnia i nie można mnie adoptować
-No i bardzo dobrze - podszedł do nas Mario
-Dlaczego ?! - spytaliśmy oburzeni
-Bo nie mógłbym być ze swoją siostrą - pocałował mnie w policzek, ale chyba za blisko ust
-Ty i te Twoje żarty - zaśmiał się jego brat
-Pójdę do łazienki - odparłam zmieszana. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę. Przyjaźnimy się, ja nie wiem czy coś do niego czuje. Nie jestem gotowa na nowy związek, boję się. Boje się, że coś się spieprzy, nie potrafię zaufać facetom. Wstałam z podłogi, ogarnęłam się troszeczkę i opuściłam łazienke. Jak gdyby nigdy nic usiadłam na swoim poprzednim miejscu i się uśmiechnęłam, ale Ania chyba zauważyła, że coś jest nie tak, bo spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Machnęłam ręką, że wszystko jest ok.
-Odleciałaś - zaśmiał się Marco
-Tak przepraszam - uśmiechnęłam się - zamyśliłam się
-Hana możemy pogadać ?
-Tak jasne - wyszliśmy z szatynem do ogrodu i usiedliśmy na leżaku.
-Przepraszam
-Nie masz mnie za co przepraszać
-Hana ja wiem jak to zabrzmiało
-Dobrze Mario zapomnijmy o tym
-Czyli jest w porządku ?
-Tak - przytuliłam go, a on bardzo delikatnie mnie objął
-Wracamy ?
-A co nie podoba Ci się ?
-Bardzo mi się podoba - odkleiłam się od niego i wróciliśmy do środka. Zrobiliśmy troche miejsca i zaczęliśmy tańczyć, dlatego, że Ania i ja byłyśmy jedynymi kobietami to tańczyłyśmy po kilka razy, z każdym z piłkarzy. Felix tak jak jego starszy brat też jest piłkarzem i też gra w Borussi, więc może kiedyś będzie grał w jednej drużynie z bratem. Najlepiej chyba tańczyło mi się z Robertem, ale Mario i Marco też bardzo dobrze tańczą, a o Felixie już nie mówię, bo mimo tego, że jest ode mnie o 4 lata młodszy to w ogóle tego nie odczuwam.
Do domu wróciłam po 2, rozebrałam się, wzięłam kąpiel, założyłam zwykłą koszulkę i położyłam się do swojego cudownego łóżka.
~Next Day~
Wstałam i pierwsze o czym pomyślałam to woda, miałam takiego kaca, że nie mogłam poznać się z łóżka. Ledwo się z niego zwlekłam, zjadłam śniadanie i wzięłam leki i usiadłam, a raczej położyłam się na kanapie z butelką wody, którą szybko opróżniłam.
-To będzie ciężki dzień - pomyślałam
Nie chciało mi się wstawać, ale słońce, które wpadało przez okno strasznie mi przeszkadzało, próbowałam odwracać głowę, ale to nic nie dawało. Wstałam z tej boskiej kanapy, zasłoniłam okno, ale już nie siadałam tylko poszłam się ubrać.Jako tako wyglądałam, związałam włosy, opróżniłam kolejną butelkę wody i oglądałam sobie telewizje. Dobrze, że wyciszyłam telefon, bo jego dźwięk chyba by rozwalił moją głowę, zobaczyłam, że mój biały iPhone się świeci i dzwoni Anka, więc odebrałam.
-Halo ?
-Kac męczy ? - zaśmiała się
-Nic mi nie mów
-Robert też się męczy, ale na treningu
-Matko współczuje mu
-Twój Mario też się męczy
-A idź Ty Lewandowska
-Dobra dobra już nie mówię
-Oni jadą w poniedziałek rano ?
-Tak, chyba o 8
-Cały tydzień spokoju - zaśmiałam się
-A we wtorek zadzwonisz do mnie, że tęsknisz za nim
-Prędzej do niego zadzwonię, ale i tak w to wątpię
-Yhmm
-Czasami mnie denerwujesz kochana
-Przepraszam - zaśmiała się
-Umieram - westchnęłam
-To może sobie pobiegamy ?
-Tak tak już lecę
-To będę za kwadrans - zażartowała
-Błagam Cię Ania nie żartuj tak
-Dobrze dam Ci spędzić ten dzień w domu
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też - wyczułam, że się uśmiechnęła - Ada do mnie dzwoni na Skype, więc zadzwonię potem
-Ok, to paa
-Cześć - rozłączyła się, a ja delikatnie rzuciłam telefonem na kanapę