piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 14.

~Next Week~
[Hana]
Przez cały tydzień nie robiłam nic innego jak tylko siedzenie w domu. Co chwila przychodzili jacyś goście, był też Mario, ale znowu nie było między nami dobrze. Ania prawie u mnie zamieszkała, ale wczoraj wręcz wyrzuciłam ją do domu, bo przecież ja nie jestem małym dzieckiem. Pisał do mnie też Piotrek czemu nie przyjechałam, ale napisałam mu, że jednak nie jestem w stanie się z nim spotkać. Wolałam mu nie mówić, że miałam mały wypadek, jeszcze by tu przyjechał czy coś, a na to nie miałam ochoty.
Noga już prawie mnie nie bolała, nie biorę leków przeciwbólowych i mogę chodzić, co prawda o kulach, ale to zawsze coś. Wkurza mnie tylko ten gips, nie podoba mi się, jest za ciężki i możliwe, że przez jakiś czas nie będę mogła chodzić w szpilkach. Na szczęście to jeszcze nic pewnego. Uff ...
Mimo zakazów postanowiłam wyjść z domu, założyłam dresy, top i conversy, a dla jasności jednego buta, bo przecież w gipsie mam dużo większą stopę. Złapałam w rękę jakąś bluzę, włożyłam klucze do kieszeni, telefon, portfel i wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do windy, która na szczęście już działa i ruszyłam na parter. Bożeeee jak ja nienawidzę chodzić o kulach. Najbliżej miałam do parku, ale wolałam iść do jakiejś kawiarni, więc od razu się tam skierowałam i doszłam po 40 minutach. To mój rekord, jeszcze nigdy nie szłam tak długo do kawiarni oddalonej o niecały kilometr.
Zamówiłam sobie zieloną herbatę, malutkie ciasteczko i czytałam jakąś gazetkę. Strasznie nudną gazetkę. W pewniej chwili do środka weszła jakaś blondynka, bardzo ładną blondynkę. Przyjrzałam jej się dokładnie, skąd ja ją mogłam znać ? Chwila ... To jest Ann-Kathrin Brommel. Była narzeczona Mario, zdradziła go i przez to się rozstali. Cóż za przypadek. Wzięła z lady kawę i zmierzała w moją stronę. O nie nie nie ... Fuck ... Nie nie nie
-Przepraszam - wpadła na mnie
-Nic się nie stało - westchnęłam
-Jestem Ann - podała mi dłoń
-Hana miło mi - wymusiłam uśmiech
-Mogę się przysiąść ?
-Tak, proszę - co ja mogłam jej powiedzieć ? Nie chciałam być nie miła, bo przecież ona nie wie, że znam Mario
-Mam nadzieje, że Ci nie przeszkadzam ?
-Nie - zaśmiałam się
-Ojej co Ci się stało ? - zauważyła mój gips
-Mały wypadek
-Nie powinnaś chyba nadwyrężać tej nogi
-Wiem, ale mam dość siedzenia w domu
-Rozumiem, a jak się tu dostałaś ?
-Na pieszo
-Oj Hana w takim razie odwiozę Cię do domu
-Nie musisz, to na prawdę nie jest daleko
-Mimo wszystko nalegam
-W takim razie bardzo Ci dziękuje - posłałam jej uśmiech, tym razem szczery. Dziwne prawda ?
-Jestem w Dortmundzie tylko na kilka dni, ale mam nadzieje, że wymienimy się numerami telefonu
-Jasne, a czemu tylko na kilka dni ? - udawanie głupiej dobrze mi wychodzi
-Mam ważną sesje, pokazy
-Nie wiedziałam, że jesteś modelką
-Przepraszam, powinnam Ci powiedzieć
-Daj spokój, pewnie będziemy mieli jeszcze okazje porozmawiać
-Mam nadzieje
-Tak ja też - nienawidzę kłamać
-Zbieramy się ?
-Tak chodźmy - zapłaciłam rachunek i dzięki pomocy blondynki wyszłam z budynku. Wsiadłyśmy do jej samochodu i za chwilkę byłyśmy już u mnie
-Będę już jechała
-Może wejdziesz ?
-Nie dziękuje - wymieniłyśmy się numerami, dziewczyna pomogła mi dojść do drzwi i się rozstałyśmy. Nie wiem, dlaczego zdradziła Gotzego, nie wydaje się być taką suką. Chociaż już nie raz przekonałam się, że pozory mylą, nawet jeżeli wydaje Ci się, że znasz kogoś długo. A ja ją znam, dopiero od godziny, może półtorej.
Weszłam do domu, zdjęłam buta (jak to głupio brzmi), bluzę i poszłam do salonu. Nie czułam się najlepiej i nie chodzi mi tu o nogę czy coś, ale nie wiem czy dobrze zrobiłam rozmawiając z Ann. W końcu ona skrzywdziła Mario, no dobra ja też to zrobiłam, ale to inna sytuacja. Może Lewandowska mi doradzi ?
"Aniu spotkałam Ann ..."
"Tą Ann ?"
"Byłą narzeczoną Mario ..."
"Ostatnio podobno nie bywa w Dortmundzie"
"Przyjechała na kilka dni"
"Skąd wiesz ?"
"Gadałam z nią"
"I co ?"
"Wydaje się być w porządku"
"Bardzo zraniła Mario"
"Wiem, tak jak ja ..."
"Hana nie mów tak"
"Taka jest prawda. Dałam mu kosza, złamałam serce"
"Ona go zdradziła, więc to jest zupełnie inna sytuacja"
"On mnie znienawidzi jak się dowie"
"Na pewno nie"
"Obyś miała racje"
"Gdzie z nią gadałaś ?"
"Obiecaj, że się nie wkurzysz"
"Nie obiecam Ci ;p"
"W kawiarni ..."
"Hana !"
"No przepraszam :* mam dość siedzenia w domu"
"Co ja mam z Tobą zrobić ?"
"Nie wiem :*"
"Odpoczywaj, będę jutro :*"
"Ok <3"
Odłożyłam telefon, przykryłam się kocem i patrzyłam w sufit. Muszę coś z tym wreszcie zrobić, tylko co ? Nie jestem gotowa z nim być, ale wiem, że jeżeli się pogodzimy to wiem, że on może to jakoś źle odebrać. Chyba najlepszą z możliwych opcji będzie pogodzenie się z nim i zostanie przyjaciółmi, a jak się nie uda to wymyśle coś innego. Wystarczy, że wyśle jednego sms, więc muszę to zrobić.
"Przyjedziesz ?"
Wysłałam. Uff ... Teraz tylko muszę poczekać aż odpisze. O ile w ogóle odpisze. Minęło 5, 10, 15, 20 minut i nic, nie odpisał, ale zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otwarte - krzyknęłam
-Chciałaś, żebym przyjechał
-Przepraszam - westchnęłam - ja tak nie potrafię. Jasne zraniłeś mnie, ja Ciebie też, ale wierze, że dalej możemy się przyjaźnić, może kiedyś coś z tego wyjdzie. Wybaczysz ?
-Nie mam Ci czego wybaczać - przytulił mnie
-Tęskniłam - szepnęłam
-Ja też, nie zdajesz sobie nawet sprawy jak bardzo mi Ciebie brakowało
-Muszę Ci coś powiedzieć
-Mam się bać ?
-Nie wiem
-Dobra mów
-Przez przypadek poznałam Twoją byłą narzeczoną
-Ann ?
-Tak
-Zaraz zaraz, a gdzie Ty ją spotkałaś ?
-W kawiarni - szepnęłam
-Gdzie ? - nie usłyszał
-W kawiarni - spojrzałam mu w oczy
-Co Ty robiłaś w kawiarni ?
-Nie mogłam już dłużej wysiedzieć w domu
-Hana miałaś odpoczywać
-Wiem
-Ty jesteś po prostu nie reformowalna
-No bez przesady
-Kochana - objął mnie - teraz grzecznie skierujesz się na balkon, położysz się na leżaczku, a ja zrobie obiad
-Nie mogę pooglądać telewizji w salonie ?
-Nie - zaśmiał się
-Jesteś potworem - jęknęłam
-Tak już to kiedyś słyszałem
-Mario - podniosłam się z kanapy
-Tak ?
-Zaniesiesz mnie ?
-Masz bliżej niż do kawiarni
-Będziesz mi to wypominał ?
-Tak
-No weź mnie zanieś
-Chciałabyś
-No chciałabym
-Muszę szybko dokończyć ten obiad
-Mario ! - krzyknęłam
-Już się tak nie denerwuj
-Dobra sama sobie pójdę - odpuściłam i powoli wyszłam na balkon. Cały czas była ładna pogoda, ale mimo wszystko przykryłam się cienkim kocem, zamknęłam oczy i próbowałam przywrócić sobie w głowie wszystkie wspomnienia od przyjazdu tutaj. Miałam ich mnóstwo, od tych najlepszych do tych najgorszych, żadnego jednak nie żałowałam. Wszystko widocznie musiało się wydarzyć.
-Zrobiłem obiad
-To chodź tu po mnie
-Sama przyjdź
-A jak ładnie poproszę ?
-Wystygnie Ci
-Nienawidzę Cię - westchnęłam
-Tak wiem wiem
-No i dobrze, że wiesz
-Chodź tu - przyszedł i wyciągnął do mnie ręce
-Jednak ?
-Yhmm - zaniósł mnie do stołu
-Dziękuje
-Mam propozycje
-Jaką ?
-Zabieram Cię gdzieś
-Przecież nie mogę chodzić i nadwyrężać tej nogi
-A kto powiedział, że będziesz chodziła ?
-Będziesz mnie nosił ?
-Poświecę się
-Dobra to kiedy ?
-Jak zjesz obiad
-Pasuje mi - zaczęłam szybciej jeść
-Ej ej kochanie - spojrzałam na niego zdziwiona - masz zjeść powoli, nigdzie nam się nie śpieszy
-Dobra, yhmm - westchnęłam, ale spełniłam jego prośbę. Skończyłam jeść, przy pomocy chłopaka ubrałam się, zabrałam torebkę i opuściliśmy mieszkanie. Przez całą drogę do samochodu piłkarz trzymał mnie w ramionach.
-No to sobie poskaczemy - uśmiechnął się jak wsiedliśmy do samochodu
-Jak to ?
-Skok na bungee z mostu, brzmi świetnie
-Mario nie - chciałam wysiąść, ale zamknął drzwi
-Boisz się ?
-Lubie adrenalinę, ale nie aż tak bardzo
-Będzie fajnie
-Proszę Cię nie
-Już się zgodziłaś - ruszył samochodem
-Nienawidzę Cię
-Chyba to już dzisiaj słyszałem
-Dobra, ale jak nie przeżyje ...
-Damy rade - przerwał mi po raz kolejny ...
-Ok - uśmiechnęłam się, bo co miałam zrobić ?
-Nie martw się - położył rękę na moim udzie, a ja poczułam przyjemne dreszcze - będzie dobrze, będziemy razem, obiecuje
-I nie puścisz mnie ?
-Nigdy
-Ok, zgadzam się
-Mam jeszcze jedną niespodziankę
-Strach się zapytać
-To akurat nie jest straszne
-A mianowicie ?
-Spa - zaśmiał się
-To jest jakiś żart ?
-Nie
-Mario nie mam żadnych ciuchów, mam gips
-Spokojnie, to już nie dzisiaj
-To kiedy ?
-Za tydzień, jak zdejmą Ci gips, taka mała rehabilitacja
-Brzmi dobrze, ale powiedz mi ile mam Ci oddać
-Nic - ukazał rządek prostych zębów
-Hahaha - zachichotałam - czyli ile ?
-Hana nie musisz mi nic oddawać
-Nie chce, żebyś za mnie płacił
-No popatrz, a mi się to podoba
-To nie jest zabawne
-Hana kochana moja to jest prezent
-Miałam już urodziny
-Zdążyłem zauważyć
-Dobra to ile ?
-Zamknij się już proszę - powiedział czule
-Ok, ale następnym razem ja stawiam
-Tak, chyba kawę
-Nie chce się kłócić, więc to przemilczę

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 13.

~A Few Days Later~
[Hana]

Postanowiłam przełożyć swój wyjazd do Polski o kilka dni, bo dla mnie to jeszcze za wcześnie, żeby się z nim spotkać. Niby niż już do niego nie czuje, ale jednak do jest dalej mój były.
Obudziłam się dość późno, a miałam być dzisiaj na treningu z Anią. Szybko się przebrałam, związałam byle jak włosy i wybiegłam z domu. Winda nie działa, więc musiałam zbiegać ze schodów, Ania miała czekać na parterze, więc dość szybko biegłam. Jak ją już ujrzałam to nie patrzyłam pod nogi i upadłam. Zrobiłam kilka fikołków i zemdlałam.
[Mario]
Byłem na treningu jak do Roberta zadzwoniła Ania, że Hana miała wypadek i leży w szpitalu. Przestraszyłem się nie na żarty, jak coś jej się stało. Tak strasznie mi na niej zależy ... Tak wiem, że tego nie okazuje, ale po prostu mam dość. Ja walczę, a ona cały czas mnie olewa. Wiem, że zawaliłem, ale mimo wszystko mam tego dosyć.
Trener zwolnił nas z treningu, więc szybko się przebraliśmy i wsiedliśmy do samochodu Lewandowskiego.
-Mam nadzieje, że nic się nie stało
-Mario nie udawaj, że Cię to interesuje
-O co Ci chodzi do cholery ?!
-Zlałeś ją, znalazłeś sobie kogoś nowego, a teraz się martwisz
-Dobrze wiesz, że mi na niej zależy
-Słabo to okazujesz
-Wiem - westchnął - ale to dlatego, że ona mi dała kosza
-Chciała dać Ci szanse
-Co ?
-Wtedy co nakryła Cię z tą dziewczyną
-Nie wiedziałem
-Schrzaniłeś po prostu
-Żałuje na prawdę żałuje
-Wiem
-Jedź szybciej
-Robię co mogę
-Nie widzę
-Gotze uspokój się, na pewno nic jej nie jest - po upływie 15 minut byliśmy w szpitalu. Skierowaliśmy się do i, która wskazała nam pielęgniarka. Pod nią była już Ania
-Co z nią ?
-Zwichnięta noga, ale w gipsie, lekkie wstrząśnienie mózgu i jakieś siniaki
-Czyli nic groźnego ?
-No teoretycznie nie - uśmiechnęła się
-Ile musi leżeć ?
-2 tygodnie gips, ma leżeć, odpoczywać i uważać na siebie
-Mogę do niej wejść ?
-Mario nie wiem czy to jest dobry pomysł
-Trudno - otworzyłem drzwi do sali i wszedłem do środka - hej
-Co Ty tu robisz ?
-Martwiłem się
-Nie potrzebnie - drzwi ponownie się otworzyły i wszedł lekarz
-Nie chciałem przeszkodzić
-Nie ma sprawy - uśmiechnęła się
-Trzeba bardziej uważać
-Wiem, postaram się, a dlaczego zemdlałam ?
-Najprawdopodobniej z powodu uderzenia, ale zrobiliśmy badania i to nie jest nic groźnego
-Ok, a kiedy mogę wyjść ?
-Za chwile przygotuje wypis, nie ma sensu pani tutaj trzymać
-Dziękuje
-Mam nadzieje, że narzeczony się panią zajmie - puścił mi oczko i wyszedł
-To co dasz się sobą zająć ?
-Mario masz swoją dziewczynę to do niej idź
-Hana ja chce Ci coś wyjaśnić
-Ja nie chce tego słuchać, a teraz wyjdź
-Nie
-Nie obchodzi mnie czy chcesz czy nie, po prostu masz to zrobić
-Dopiero jak mnie wysłuchasz
-Masz 5 minut
-Nie kocham Viki, ja po prostu chciałem o Tobie zapomnieć, ale nie potrafię. Jesteś dla mnie najważniejsza, kocham Cię, szaleje za Tobą, nie mogę przestać o Tobie myśleć. Wiem, że schrzaniłam, wiem też, że Ty nie zapomnisz, ale daj mi szanse. Wiem, że tego chcesz
-Jesteś z Viką, więc wróć do niej i zapomnij
-Nie jestem z nią
-Słucham ? - gwałtownie się podniosła, a zaraz potem opadła na łóżko
-Wszystko ok ?
-Tak - westchnęła - o co chodzi ?
-To moja znajoma, udawaliśmy, chciałem wzbudzić w Tobie zazdrość
-Okłamałeś mnie, nas
-Przepraszam
-Po raz kolejny schrzaniłeś
-Nie tym razem - podszedłem do niej - kocham Cię, rozumiesz ?
-Wyjdź
-Hana - spojrzałem jej w oczy - daj mi szanse, zaufaj mi
-Nie potrafię - zauważyłem łzy w jej oczach - zostaw mnie samą
-Wrócę jeszcze - wyszedłem z sali
~Evening~
[Hana]
Byłam już u siebie w mieszkaniu, Lewandowscy chcieli ze mną zostać, ale nie miałam ochoty na towarzystwo. Chciałam być po prostu sama, pomyśleć na spokojnie, odpocząć. Mario mnie zaskoczył, nie wiem czy pozytywnie, chyba tak, ale nie wiem czy chce i będę umiała mu zaufać, przecież to było kolejne kłamstwo. Cały czas nadużywa mojego zaufanie i nie widzi w tym problemu, to jest po prostu nie fair.
Leżałam sobie w łóżeczku i przeglądałam nudne strony na laptopie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie miałam wyjścia, musiałam wstać, powoli doszłam do drzwi, poprawiłam włosy i otworzyłam.
-Vika ?
-Przepraszam, ale chciałam pogadać
-Wchodź - wskazałam środek
-Jak się czujesz ?
-Jest dobrze, prawie nie czuje bólu
-Ciesze się, mam nadzieje, że nie przeszkadzam ?
-Nie, spokojnie - uśmiechnęłam się, usiadłyśmy na kanapie w salonie i rozmawiałyśmy dalej - co Cię do mnie sprowadza ?
-Sprawa z Mario
-On mi już wszystko powiedział
-Wiem, mówił mi - delikatnie się uśmiechnęła
-To co chcesz mi powiedzieć ?
-On na prawdę udawał, daj mu ostatnią szanse
-On kazał Ci tu przyjść ?
-Nie - zaśmiała się
-Vika sprawa z Tobą ma tu najmniejsze znaczenie
-Kochasz go ?
-No tak
-To daj mu tą szanse
-Nie wiesz co zrobił, więc nie mów mi, że mam dać mu szanse
-Wiem co zrobił, podczas wyjazdu, a potem u niego w domu
-I Ty byś mu wybaczyła ?
-Jeżeli bym go kochała to tak
-Nie podejmę decyzji od razu
-Po prostu się zastanów
-Ok - wstałyśmy z kanapy
-Nie musisz mnie odprowadzać
-Musze zamknąć - odprowadziłam ją, a potem powoli wróciłam do sypialni. Położyłam się, przykryłam i odpłynęłam. To był długi dzień.
~Next Day~
Obudził mnie nasilający się ból nogi, lekarz mówił, że tak może być. No, ale nie, że aż tak bardzo. Moim celem była kuchnia, bo zanim wezmę leki to muszę coś zjeść. Wstałam z łóżka i nie mogłam ustać przez ten ból, więc nie wiedziałam co mam zrobić. Czy wziąć leki na pusty żołądek czy na siłę iść do kuchni i coś zjeść najpierw. Ewentualnie mogłam zadzwonić do Ani, ale nie chciałam jej fatygować z rana, więc postanowiłam się przemęczyć.
Doszłam jakoś do tej kuchni, zrobiłam kanapki i usiadłam przy stole, zaraz wzięłam leki i czekałam, aż zaczną działać. Jestem uziemiona w domu na co najmniej dwa tygodnie, po prostu świetnie się załatwiłam. I to tylko dlatego, że winda nie działa. W moje lodówce powoli kończyło się jedzenie, a ja nawet nie mogę wyjść na zakupy.
Po jakimś czasie leki zaczęły działać, więc spokojnie mogłam się ruszać, ale nie miałam jak się umyć, bo nie dam sobie sama rady. Jak jakaś kaleka, po prostu cudownie ...
Zdążyłam się położyć na kanapie i włączyć telewizor i zadzwonił dzwonek do drzwi, w sumie to nie wiem kto to może być, bo jest po 11, czyli mogła to być Ania, Vika, Marco, Robert no i Mario też mógł być.
-Hej, przyszedłem Ci pomóc - otworzyłam drzwi, a mój gość wszedł do środka
-Mario - szepnęłam
-Miałaś leżeć - wziął mnie na ręce i położył na kanapie
-Radzę sobie sama - skłamałam
-Tak na pewno
-Mario jak będę potrzebowała pomocy to poproszę Anie. Nie chce, żebyś tu przychodził
-A jednak Ci pomogę
-Wyjdź, po prostu wyjdź
-Nie zamierzam - ukucnął przy mnie - więc grzecznie mi ustąpisz, a ja się Tobą zajmę
-Mario ja mam tego dość, za kogo Ty się uważasz ? - usiadłam - nie chce, żebyś tu przychodził, mam dość Twoich kłamstw, nie wiem i nie obchodzi mnie to czy coś do mnie czujesz, ale odpuść
-Hana do jasnej cholery wiesz, że Cię kocham. Żałuje wszystkiego co zrobiłem źle i już nigdy więcej tego nie zrobię. Po prostu mi zaufaj
-Na pewno nie teraz
-Chciałaś dać mi szanse
-Skąd wiesz ?
-Robert mi mówił
-To nic nie zmienia
-Owszem zmienia
-Nie zmienia
-Nie kłóć się ze mną - puścił mi oczko
-Wyjdź - puściły mi nerwy
-Chciałaś dać mi szanse, kochasz mnie i wiem, że teraz też się cieszysz, że tu jestem
-Musisz być taki pewny siebie ?
-Tak - przybliżył się do mnie
-Nawet nie próbuj
-Ale co ?
-Wiesz dobrze co - odsunęłam się - nie całuj mnie
-Hana - szepnął
-Nie - odparłam - koniec
-To dopiero początek
-Zamknij drzwi jak będziesz wychodził
-Nie wybieram się nigdzie na razie
-Mario wyjdź
-Nie i koniec tematu - wstał - zrobię Ci herbaty
-Nie mam ochoty
-To na co masz ? Woda, kawa, sok ?
-Woda z lodem i cytryną - uległem mu
-Ok, a coś do jedzenia ?
-Nie, dzięki - zadzwonił dzwonek do drzwi
-Otworze - zaśmiał się - swoją drogą to będziesz miała teraz pielgrzymki tutaj
-Lepsze to niż być z Tobą sam na sam - krzyknęłam
-Będę Ci to wypominał do końca życia
-Ciesze się - usłyszałam dźwięk otwierających, a potem zamykających się drzwi
-Gdzie ona jest ? - nie mogłam rozpoznać głosu
-W salonie
-Ok - zobaczyłam młodego Gotze
-Felix - uśmiechnęłam się
-Cześć, jak się czujesz ?
-Dobrze - jak podszedł to go przytuliłam - siadaj
-Dzięki, to dla Ciebie - podał mi tulipany
-Dziękuje, nie musiałeś
-Wystarczy, że chciałem
-Mario wstawisz je do wody ?
-Tak - wziął ode mnie kwiatki i zniknął gdzieś w kuchni
-Pogodziliście się ?
-Felix to nie jest takie proste
-Hana jemu zależy
-Wszyscy mi to mówią
-To mu zaufaj
-To nie jest dobry pomysł
-On Cię, przecież nie zrani
-Jesteś w stanie mi to zagwarantować ?
-Na 100% nie
-No właśnie - wrócił jego brat
-O czym tak plotkujecie ?
-O niczym
-Jasne - usiadł obok swojej młodszej kopi
-Jesteście mega podobni - ukazałam rządek zębów
-Tak troszeczkę
-Bardzo - rzuciłam w mojego ukochanego, no w sumie nie mojego, ale ukochanego to tak poduszką - masz się ze mną zgadzać
-Dobrze, postaram się
-Nie staraj się tylko to zrób - wybuchłam śmiechem
-Yhmm
-Felix powiedz mu coś
-Mówię Ci coś braciszku
-Wstałabym i wyszła, ale nie mogę - zrobiłam smutną minkę
-Zanieść Cię ?
-A chcesz się mnie pozbyć ?
-Bardzo
-To dawaj - zaśmiałam się - nieeeee ! aaaa ! Felix !
-Słucham ? - puścił mnie
-Głupek - w niego też rzuciłam poduszką
-Patrz Mario ona nie robi nic innego tylko nas atakuje
-Trzeba coś z nią zrobić
-Ty to się do mnie nie zbliżaj
-Bo co mi zrobisz ?
-Mario ja na prawdę nie żartuje
-Ok - wstał - zadzwoń jak będziesz chciała pogadać
-Nie wychodź - szepnęłam do siebie
-Mówiłaś coś ? - spytał jego brat, no tak teraz zostaliśmy sami
-Nie
-Hana poradzisz sobie sama ?
-Tak, a co ?
-Pójdę z nim pogadać
-To niczego nie zmieni
-Uwierz mi, że zmieni
-Dziękuje
-Trzymaj się, masz mój numer w razie czego - cmoknął mnie w policzek
-Kocham Cię młody
-Ja Ciebie też siostrzyczko - zamknął za sobą drzwi

*****
WESOŁEGO ALLELUJA <33 

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 12.

~Month Later~
[Hana]
Czy coś się zmieniło przez ten miesiąc ? Tak, razem z Marco powiedzieliśmy Mario sytuacje z przed mojego apartamentowca. Nie był zły, co nie oznacza, że się pogodziliśmy. Spotykamy się tylko jak musimy, przynajmniej z mojej strony to tak wygląda. Dzisiaj zostałam zaproszona do państwa Lewandowskich na kolacje, będzie też Marco i Mario z racji tego, że również są ich przyjaciółmi. Długo stałam przed szafą i zastanawiałam się w co mam się ubrać, w końcu coś wybrałam, założyłam to. Lekko pofalowałam włosy, zrobiłam makijaż i wyszłam z domu. Postanowiłam pójść na pieszo, bo Robert na pewno zaproponuje jakieś wino czy coś. Zapukałam do drzwi, a po chwili otworzyła mi Ania.
-Cześć - przytuliłam ją
-Hej, schodź kochana
-Wszyscy już są ?
-Marco jest
-Dobra to idę do nich - uśmiechnęłam się - chyba, że Ci pomóc w czymś ?
-Nie, spokojnie
-Ok - zaśmiałam się i ruszyłam do salonu gdzie siedział Marco i Lewy
-Witamy - uśmiechnął się gospodarz, a ja do niego podeszłam i cmoknęłam go w policzek, za chwile zrobiłam to samo z blondynem
-Witam - usiadłam obok
-Ślicznie wyglądasz
-Dziękuje Marco
-Nie ma za co Hana
-Co Wy w takich dobrych humorach ?
-Oj Robercik nie zrozumiesz
-Ja nie zrozumiem ? Jestem najstarszy
-Robert otwórz drzwi - krzyknęła Ania
-Już - wstał z kanapy, zerknęłam, że kobieta też szła do drzwi, a za chwile do nas przybiegła
-Hana musisz wyjść
-Słucham ?
-Mario on ... - nie dokończyła, bo szatyn wszedł do pomieszczenia w towarzystwie swojego przyjaciela i jakiejś dziewczyny, która przyszła z nim - no właśnie
-Jest ok - westchnęłam
-Jakby co to Cię stąd wyciągnę - szepnął Reus
-Ok - uśmiechnęłam się
-Hana zabije go obiecuje - karateczka spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem, a ja to olałam i wstałam z kanapy
-Cześć, jestem Hana - podeszłam do dziewczyny i z uśmiechem podałam jej rękę
-Vika
-To jest moja dziewczyna - dodał Mario
-Domyśliłam się
-Siadajcie do stołu - Lewy pociągnął mnie za rękę i posadził pomiędzy Anią i Marco, a sam zajął miejsce przy blondynie. Czułam się beznadziejnie, nie wiedziałam jak mam się zachowywać, atmosfera była taka gęsta
-Czym się zajmujesz Vika ?
-Jestem modelką
-Nie widać - szepnął Marco i wybuchliśmy śmiechem
-Przepraszam - zakrztusiłam się, a najniższy z piłkarzy wlepił we mnie swój wzrok
-Wina ? - Lewandowscy jak zwykle ratują sytuacje
-Ja chyba ograniczę się do wody - odparłam
-A to dlaczego ?
-Wiesz Viki w ciąży się nie pije - Marco sobie z niej żartował, żeby uwiarygodnić swój żart objął mnie i położył mi rękę na brzuchu
-Serio ? wow - zdziwiła się
-Nie słuchaj go, on sobie żartuje
-To ja przyniosę tą wodę - Lewandowska poderwała się z miejsca
-Ja pójdę - machnęłam ręką - w lodówce ?
-Tak - zaśmiała się. Wstałam z miejsca i skierowałam się do kuchni, otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej dzbanek i nalałam ciecz do szklanki. Schowałam wodę, wzięłam szklankę do ręki i wróciłam do stołu. Dokończyliśmy kolacje, my z gospodynią posprzątałyśmy, a potem wszyscy siedzieliśmy w salonie, ja siedziałam obok Marco, który cały czas sobie żartował z dziewczyny Mario, przez co wybuchałam śmiechem. Jakby Gotze mógł zabijać wzrokiem to byliśmy martwi.
-To co gramy w Fife ?
-A co to jest ?
-No tak zawsze widziałem, że nie grzeszysz inteligencją
-Marco - szatyn go skarcił, a Vika zrobiła dziwną minę
-To taka gra - uśmiechnęłam się do niej - o piłce nożnej
-Och dziękuje - zachichotała - to nie dla mnie
-To ja gram z Lewym
-Marco - westchnęłam
-To my z Haną będziemy razem
-Ania na pewno nie grasz ? - spojrzałam na nią błagalnie
-Nie tym razem - puściła mi oczko
-Ehh no dobra, to jaką jesteśmy drużyną ?
-Borussia ?
-Ok - zaczęliśmy grać. Nie szło nam granie razem, kłóciliśmy się o wszystkie błędy, nie potrafiłam dobrze się z nim bawić - zmieńmy się
-Teraz ?
-Nie potem - przewróciłam oczami
-W takim razie Lewy zabieram Ci Marco
-Chodź Hana do mnie - Robert rozłożył ręce, a ja podeszłam i się przytuliłam, Anka się z nas śmiała, a potem nam kibicowała
-Gooool - wydarłam się
-Tym razem nie było
-Trzeba umieć przegrywać Mario
-Jakbyście wygrali fair to bym się nie sprzeciwiał
-Ty nigdy nie grasz fair - przypomniałam mu sytuacje sprzed miesiąca
-Dla mnie to skończony temat
-Bardzo mnie to cieszy
-Dobra spokój - westchnęła Lewandowska zmęczona już naszymi ciągłymi sprzeczkami
-To nie ma sensu, spadam do domu - wstałam z kanapy
-Odprowadzę Cie
-Nie Marco, zostań
-Na pewno ? - widząc moją minę zmienił zdanie - dobra to my się zbieramy
-Uważaj, żeby Cię nie uwiodła pod blokiem
-Zamknij się - rzuciłam w niego poduszką
-Jaka groźna - zaśmiał się
-Dupek - krzyknęłam, a potem pożegnałam się z resztą. Razem z Reusem opuściliśmy dom naszych przyjaciół i skierowaliśmy się w stronę mojego domu
-Nie przejmuj się nim
-Wiem, tylko wkurza mnie to jak on się zachowuje w towarzystwie tej dziewczyny
-Ona to jest głupsza od buta
-Nie mów tak, nie znamy jej aż tak dobrze
-Tylko mi nie mów, że to Ci nie przeszkadza
-Jasne jestem zazdrosna, ale nie zamierzam tego okazywać
-Kochasz go ?
-Następne pytanie - uśmiechnęłam się
-Czyli tak ?
-No tak
-On nie kocha tej dziewczyny
-Skąd możesz to wiedzieć ?
-Bo go znam
-Może na prawdę się zakochał
-Hana on kocha tylko Ciebie, ale jak dałaś mu kosza
-Chciałam dać mu szanse i dobrze o tym wiesz
-Tylko, że on o tym nie wie
-I się nie dowie
-Może kiedyś dasz mu jeszcze szanse
-Nie mówię nie - zaśmiałam się
-Zobaczysz, że on będzie walczył
-Na razie to dla niego skończony temat
-On tylko tak powiedział
-Błagam nie broń go
-Ok - posłał mi uśmiech
-Dobra lecę - cmoknęłam go w policzek jak byliśmy już pod apartamentowcem. Dość szybko dotarłam pod drzwi swojego mieszkania, ale nie mogłam nigdzie znaleźć kluczy. Wysypałam wszystko z torebki i przeszukałam dokładnie, ale nigdzie nie było kluczy. Jedyne co mi przyszło do głowy to, że wypadły mi gdzieś u Lewandowskich. Zadzwoniłam, więc do Ani.
-Halo ?
-Ania błagam zobacz czy nie masz moich kluczy
-A co się stało ?
-Nigdzie ich nie mam
-Dobrze już patrzę
-Dzięki - westchnęłam
-Są - zaśmiała się
-Dobra to zaraz po nie będę, a Mario jeszcze jest ?
-Jest - szepnęła
-Ok, dam rade. Zaraz będę
-Czekamy - wyczułam, że się uśmiecha.
Spakowałam rzeczy z podłogi i wbiegłam do windy, potem jak najszybciej szłam, bo nie chciałam przedłużać. Było już chłodno, późna godzina, koniec sierpnia, a ja w sukience i bez żadnego żakietu.
-Jestem - weszłam do ich domu, a potem do salonu
-Proszę - Robert podał mi klucze
-Dziękuje - uśmiechnęłam się i zadzwonił mój telefon, zanim odebrałam to zwróciłam się do Ani - pożyczysz mi marynarkę albo bluzę ?
-Jasne już - wstała z miejsca, a ja odebrałam
-Halo ?
-Cześć, tu Piotrek
-Nie chce z Tobą rozmawiać
-Ale Hana
-Nie ma, żadnego Hana
-Nie chodzi mi o to, żebyśmy do siebie wrócili
-To o co Ci chodzi ?
-Może spróbujemy się zaprzyjaźnić czy coś
-Po tym wszystkim co mi zrobiłeś ?!
-Hana proszę Cię
-A jak Ty to sobie wyobrażasz ?
-No nie wiem
-Ja jestem w Dortmundzie
-A nie wybierasz się do Warszawy ?
-Nie - spojrzałam na Mario i przyszło mi coś do głowy - chociaż w zasadzie mogę się wybrać
-To daj mi znać
-Ok - westchnęłam - pa
-Cześć - rozłączyłam się
-Rozmawiałaś po polsku czy mi się wydawało ? - spytała dziewczyna Mario
-Tak po polsku - zaśmiałam się
-Coś ważnego
-W sumie to nie
-Może zostaniesz na noc ?
-Musze zarezerwować bilet to Warszawy
-Po co ?
-Piotrek dzwonił
-Hana błagam Cię nie pakuj się w to znowu
-Nie zamierzam
-To po co jedziesz
-On chce się spotkać, pogadać, zaprzyjaźnić
-No chyba kpisz
-Nie ważne, pogadamy innym razem - wzięłam od niej bluzę, cmoknęłam ją i jej męża w policzek i wyszłam. Nie chce tam jechać, ale jeżeli w ten sposób mogę zapomnieć o sytuacji z piłkarzem to wole jechać.
Zdjęłam buty i bluzę w przedpokoju, rozpięłam sobie sukienkę i skierowałam się w stronę łazienki. Tam rozebrałam się do końca i wzięłam kąpiel, przebrałam się w piżamę, a potem położyłam się do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu mi się udało.

*****
ZAPRASZAM NA MOJEGO KOLEJNEGO BLOGA, NA KTÓRYM DZISIAJ POJAWIŁ SIĘ PROLOG. 

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 11.

[Hana]
Mario całował jakąś dziewczynę i próbował rozpiąć jej sukienkę. Stałam tam i nie potrafiłam się ruszyć, on na prawdę ze mnie zrezygnował.
-Hana ? - zauważyli mnie
-Ja ... już ... idę ... przepraszam - odwróciłam się i weszłam w futrynę - już mnie nie ma
-Poczekaj ! - już go nie słuchałam. Zeszła, ma dół, a potem biegłam przed siebie, ale nie do domu.
Siedziałam zapłakana na ławce w parku. Jaką ja jestem idiotką, czemu mam takiego pecha do facetów. Jak już uda mi się im zaufać to oni idą albo chcą iść do łóżka z inną dziewczyną. Wszystko się psuje, zawsze, zawsze jak zaczyna być dobrze to potem się chrzani.
Nagle ktoś usiadł obok mnie, na początku strasznie się przestraszyłam, przypomniała mi się ta sytuacja z imprezy. Tylko, że tym razem Mario mnie nie uratuje, bo pieprzy się z jakąś dziewczyną.
-Jestem idiotką - powiedziałam na głos zapominając o obecności tej osoby
-Hana nie mów tak - na dźwięk swojego imienia gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Marco
-Marco - przytuliłam się do niego
-Co się stało ?
-Mario on, znaczy ja chciałam mu dać szanse, poszłam do niego, ale drzwi były otwarte, więc weszłam i zobaczyłam go z jakąś dziewczyną. Marco ja myślałam, że jemu chociaż trochę zależy, a on od początku się mną bawił
-Ej spokojnie, nie mów tak. Musisz odpocząć, przemyśleć wszystko na spokojnie, pogadać z nim
-Nie chce z nim gadać
-Kochasz go ?
-Nie wiem
-Dlatego musisz to z nim wyjaśnić
-Tutaj nie ma czego wyjaśniać - westchnęłam - całowali się, on rozpinał jej sukienkę, chciał się z nią przespać
-Dobra Hana tego się nie da ukryć
-Czego ?
-Mario na tym wyjeździe cały czas o Tobie gadał, znaczy na samym początku, potem jak powiedziałaś mu, że to tylko przyjaźń to postanowił odreagować. Przedostatniego wieczoru wymknęliśmy się we dwóch na imprezę, on się upił i przeleciał jakąś laskę w kiblu. Potem się pokłóciliśmy i wyszedł z jeszcze inną laską. Hana złamałaś mu serce, więc on teraz chce odreagować.
-Po pierwsze to wyjaśnia jego zachowanie, a po drugie to wszystko co chce wiedzieć
-Przykro mi
-Nie ważne - wstałam z ławki - idę do domu
-Odprowadzę Cię, jest późno
-Dziękuje - bardzo szybko doszliśmy pod mój apartamentowiec
-Dobranoc
-Marco
-Tak ?
-Pocałuj mnie
-Hana nie gadaj głupot
-Proszę
-Nie mogę, Mario to mój przyjaciel
-Yhmm - zarzuciłam mu ręce na szyję i chciałam go pocałować, ale mnie odepchnął - przepraszam
-Rozumiem - przytulił mnie po przyjacielsku
-Idę - cmoknęłam go w policzek i weszłam do budynku. Chciałam pojechać windą, ale okazało się, że jest zepsuta, więc ruszyłam schodami. Byłam już na przedostatnim piętrze i powoli wchodziłam wyżej cały czas patrząc pod nogi. Teraz jak zostałam sama jeszcze bardziej nie mogłam powstrzymać łez, chyba jednak się w nim zakochałam, jestem pewna. Tak kocham go.
-Hana - podniosłam głowę, a na schodach siedział Gotze
-Co Ty tu robisz ?
-Chce Ci to wyjaśnić
-Tu nie ma czego wyjaśniać
-Przepraszam - spuścił głowę
-Wiesz co Mario ja sama siebie powinnam przepraszać, że jestem taką idiotką. Zakochałam się, chciałam dać Ci szanse, ale znowu trafiłam na chłopaka, który idzie do łóżka z inną. Co jest ze mną nie tak ? - nic odpowiedział tylko patrzył na mnie smutnymi oczami - no powiedz, co jest ze mną nie tak ?!
-Wszystko jest w porządku, to ja jestem idiotą. Ty jesteś idealna, cudowna
-To powiedz mi dlaczego ? - spojrzałam mu w oczy
-Bo Cię kocham
-No widzisz - zaśmiałam się ironicznie - kochasz mnie, a pieprzysz się z innymi
-Byłem pijany
-Nie obchodzi mnie to, nie zbliżaj się już do mnie - podeszłam do drzwi i wyjęłam klucze z torebki
-Poczekaj - przyciągnął mnie do siebie - daj mi szanse
-Nie - otworzyłam drzwi, weszłam do środka i zostawiłam chłopaka na korytarzu. Od razu pobiegłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko głośno płacząc.
Nie mam pojęcia jak długo tak leżałam i płakałam. Po raz kolejny wszystko się zjebało, czemu po raz kolejny mam pod górkę. Przyjazd tutaj był beznadziejnym pomysłem. Nie wiem jak mogłam się na to zgodzić. Postanowiłam, że popiszę z Anią, może jeszcze nie śpi.

"Mario to dupek. Znowu się schrzaniło"
"Co ? O czym Ty mówisz ?"
"Zastałam go w łóżku z jakąś laską"
"Hana, bardzo mi przykro"
"Mi też"
"Jak wrócę to obiecuje, że skopie mu tyłek :D"
"Haha :3 nie trzeba, przyjaźnicie się"
"Pogadam z nim"
"Ania ja z nim gadałam. Nic z tego nie będzie"
"Teraz może nie, ale za jakiś czas"
"Raczej nie"
"Wiem, że go kochasz"
"Skąd ?"
"To widać :*"
"Od dawna ?"
"Cały czas, dlatego tak często o to pytałam"
"Nie wiedziałam"
"Zdaje sobie z tego sprawę"
"Pokaże mu co stracił"
"Serio ?"
"Wątpisz w to ?"
"Nie"
"Kończę, jest za późno"
"Dobranoc"
"Śpij dobrze :*"
Odłożyłam telefon na szafkę nocną, była prawie druga w nocy, więc przebrałam się w piżamę, zgasiłam światło i zasnęłam.
[Mario]
Zjebałem, wszystko zjebałem. Nie chciałem jej skrzywdzić. Wtedy w klubie byłem pijany, chciałem wszystko odreagować, ale teraz. Cholera jakim ja jestem debilem. Ona się we mnie zakochała, mogłem, a nawet powinienem na nią poczekać. Kocham ją, od początku mi się spodobała, wtedy w sklepie od razu ją zauważyłem. Przez ten cały czas zajmowałem się z nią, przekraczałem granice, żeby jej pokazać co czuje i prawie mi się udało. Wszystko się schrzaniło przez ten wyjazd, gdybym z nią był to może coś by się wydarzyło, ale nie. Zawsze coś musi się stać jak mnie nie ma, jak nie mogę pomóc. Musze ją odzyskać.
[Hana]
Obudziło mnie pukanie, dzwonienie i dobijanie się do moich drzwi. Nie wiedziałam która jest godzina, ale chyba za bardzo mnie to nie obchodziło. Wstałam z łóżka i na oślep doszłam do drzwi wejściowych, niewiele myśląc je otworzyłam, bo przecież ja jestem taka ufna.
-Jeszcze spałaś ?
-Miałeś dać mi spokój
-Hana ja nie potrafię
-Nie obchodzi mnie to
-A Ty mnie cholernie obchodzisz
-Dlatego sypiasz z innymi
-Przestań Hana przestań
-Bo co ? - podniosłam głos, a on wepchnął mnie do mieszkania i zamknął drzwi. Może to lepiej, w końcu tam może nas ktoś usłyszeć
-Bo żałuje, cholernie żałuje
-To ja Ci będę przypominała co zrobiłeś
-Ty nigdy nie zrobiłaś niczego głupiego ?
-Zrobiłam
-No właśnie
-To było co innego
-Nie możesz mi po prostu wybaczyć ?
-Ja chyba śnie - zaśmiałam się
-Kocham Cię i zrobię dla Ciebie wszystko
-Wszystko ?
-Tak
-To daj mi spokój
-Jesteś pewna ?
-Tak
-Jeżeli tego chcesz
-Chce, żebyś wreszcie wyszedł
-Już wychodzę - zamknął za sobą drzwi, a ja odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że jakby został dłużej to bym mu wybaczyła, może nawet rzuciła się w ramiona. On mnie kocha i to jest cudowne uczucie, ale widziałam go z tą dziewczyną i cały czas mam tą sytuacje przed oczami. Nie wiem czy będę mogła mu jeszcze zaufać, no i jeszcze ta sprawa z Marco, przecież jak Mario się dowie to mnie znienawidzi. Próbowałam uwieść jego najlepszego przyjaciela, chociaż w głębi serca tego nie chciałam. Chyba muszę mu to powiedzieć, nie mogę go okłamywać, Marco też nie. To jest nie fair.