~Monday~
[Hana]
Obiecałam Mario, że pojadę go pożegnać, więc wstałam o 6, szybki prysznic, makijaż i strój. Ania i Lewy obiecali, że mnie podrzucą i potem brunetka odwiezie mnie do domu. Umówiliśmy się na 7:15, szybko się ogarnęłam, zamknęłam mieszkanie i kwadrans po 7 wsiadłam do samochodu państwa Lewandowskich.
-Cześć - uśmiechnęłam się do nich
-Jak się spało kochana ?
-Dobrze, tylko krótko - zaśmiałam się
-Co powiesz na bieganie ?
-Kiedy ?
-Myślę, że odwieziemy ich, ogarniemy się i ruszymy
-Ok, podoba mi się - dojechaliśmy na miejsce, wzięłam torebkę i wyszłam z samochodu. Pożegnałam się z Robertem, a potem z Marco, ale nigdzie nie widziałam Gotzego. Rozglądałam się wszędzie, ale nigdzie nie było uroczego szatyna.
-Mnie szukasz ? - objął mnie od tyłu
-Oczywiście, że Ciebie - zaśmiałam się
-Cieszę się, że jesteś - obrócił mnie w swoją stronę
Obiecałam Mario, że pojadę go pożegnać, więc wstałam o 6, szybki prysznic, makijaż i strój. Ania i Lewy obiecali, że mnie podrzucą i potem brunetka odwiezie mnie do domu. Umówiliśmy się na 7:15, szybko się ogarnęłam, zamknęłam mieszkanie i kwadrans po 7 wsiadłam do samochodu państwa Lewandowskich.
-Cześć - uśmiechnęłam się do nich
-Jak się spało kochana ?
-Dobrze, tylko krótko - zaśmiałam się
-Co powiesz na bieganie ?
-Kiedy ?
-Myślę, że odwieziemy ich, ogarniemy się i ruszymy
-Ok, podoba mi się - dojechaliśmy na miejsce, wzięłam torebkę i wyszłam z samochodu. Pożegnałam się z Robertem, a potem z Marco, ale nigdzie nie widziałam Gotzego. Rozglądałam się wszędzie, ale nigdzie nie było uroczego szatyna.
-Mnie szukasz ? - objął mnie od tyłu
-Oczywiście, że Ciebie - zaśmiałam się
-Cieszę się, że jesteś - obrócił mnie w swoją stronę
-Obiecałam, więc jestem
-Zawsze dotrzymujesz słowa ?
-Jak obiecuje to tak - posłałam mu uśmiech
-Będziesz mi musiała częściej coś obiecywać
-Chciałbyś
-Idziemy - Reus klepnął go po ramieniu
-Baw się dobrze - przytuliłam go, a potem cmoknęłam go w policzek
-Będę tęsknił - wsiadł do autokaru, a ja podeszłam do Ani. Patrzyłam smutno jak autokar odjeżdża, chłopak siedział przy oknie, więc uśmiechał się do mnie. Niby odwzajemniałam uśmiech, ale robiłam to mechanicznie, bo myślami byłam gdzieś indziej.
-Hana słyszysz mnie ? - Lewandowska machała mi ręką przed oczami
-Tak, tak
-Odleciałaś troszeczkę
-Wiem, przepraszam
-Nie ma sprawy - pociągnęła mnie do auta
-O której się umawiamy ? - spytałam jak byłyśmy już u mnie pod mieszkaniem
-Za 25 minut ?
-To będę u Was pod domem
-Ok, jeżeli chcesz
-Do zobaczenia - cmoknęłam ją w policzek i wyszłam z auta. Pobiegłam na górę, szybko się przebrałam, złożyłam swoje ciuchy w kostkę. Złapałam klucze i telefon, zamknęłam mieszkanie i wyszłam.
Kilka minut przed czasem pojawiłam się pod domem sportowców, zawiązałam sznurówki, bo wcześniej nie zdążyłam i poprawiłam leciutko swój wygląda.
-Nic nie musisz poprawiać, ślicznie wyglądasz
-Dziękuje Aniu
-Opatentowałam fajną trasę
-W takim razie prowadź - biegłyśmy równym tempem, cały czas obok siebie. Żartowałyśmy sobie, przez co wybuchałyśmy co kilka minut śmiechem. Jednak cały czas coś nie grało, może to tęsknota, a może coś innego. Hm ... Nie wiem, chyba nie chce o tym myśleć.
-Hana mam kolejną propozycje
-Słucham ?
-Widzimy się wieczorem, robimy babski wieczór
-A co będziemy robiły ?
-Ugotujemy coś dobrego może słodkiego, zrobimy jakiś zdjęcia na bloga, potem jakieś drinki
-Brzmi obiecująco
-To bądź u mnie o 18
-Oczywiście, że będę - uśmiechnęłam się. Zrobiłyśmy jeszcze kilka kilometrów, rozciągnęłyśmy się i rozeszłyśmy się do swoich domów. Wzięłam prysznic, ogarnęłam się, żeby nie straszyć ludzi na ulicy, założyłam poprzednie ciuchy. Zjadłam drugie śniadanie, wzięłam torebkę i wyszłam na miasto, a raczej na zakupy. Co prawda moja lodówka nie świeci pustkami, ale dużo jedzenia w niej nie ma. Dość szybko dotarłam do marketu, wzięłam duży koszyk i zaczęłam ładować do niego najpotrzebniejsze produkty. Było ich dość sporo, dopiero będąc przy kasie zastanawiałam się jak to zaniosę, ale w sumie to nie jest daleko. Podałam miłej ekspedientce kartę, wystukałam kod pin, zapakowałam zakupy i wyszłam z marketu. W brew pozorom nie było mi ciężko, schody zaczęły się jak zaczął dzwonił mój telefon, a że nie miałam jak go wyjąć to po chwili przestał dzwonić.
Ledwo doczłapałam do domu, wjechałam windą na górę, zdjęłam, a raczej zrzuciłam szybko buty w przedpokoju i zaniosłam siatki do kuchni, wyjęłam telefon z kieszeni, okazało się, że dzwoniła do mnie mama. Szybko do niej zadzwoniłam i usiadłam sobie na krześle przy stole, moja mama jak to ona bardzo szybko odebrała.
-Cześć Hana
-Hej mamo
-Nie odzywałaś się od kiedy wyjechałaś - powiedziała z wyrzutem
-Przepraszam
-Jak Ci się tam podoba ?
-Jesteś świetnie, mam fajne ...
-Hana zaczyna mi się spotkanie - przerwała mi - zadzwonię innym razem
-Jasne, to pa - rozłączyłam się.
Nigdy nie lubiłam mówić o mojej mamie nie, żebym jej nie kochała czy coś, ale po prostu nigdy nie byłam z nią bardzo blisko. Ona cały czas pracuje, prawie nie ma jej w domu, wychodzi zanim wschodzi słońce, wraca już jak słońce zajdzie. Dla niej nie ma różnicy czy pracuje w domu, w biurze, na wakacjach czy nawet na rodzinnych spotkaniach. Wychowywała mnie niania, babcie, tata też, chociaż on był czasami gorszy od mamy. Kocham ich, bo są moimi rodzicami, ale zamiast ich pieniędzy, które mam na wyciągnięcie ręki wolałabym dostać trochę ich miłości, nie teraz, bo już się przyzwyczaiłam tylko jak byłam mała, beztroska i nie miałam problemów.
Zastanawiałam się czemu tak na prawdę do mnie zadzwoniła, bo na pewno nie po to, żeby zapytać jak jest w Dortmundzie, ona taka nie jest.
Jest twarda, opanowana, stanowcza i na pewno nie jest bardzo wylewna jeżeli chodzi o uczucia. Nie potrafiła okazywać publicznie uczuć, nie uśmiechała się, sztywna do potęgi.
Otrząsnęłam się z tych przemyśleń, schowałam buty, które wcześniej zrzuciłam w przedpokoju, rozpakowałam zakupy, była dopiero albo aż 11. Zaplanowałam sobie dzisiaj dużo rzeczy, ale nie potrafiłam nic zrobić, cały czas myślałam o rodzicach, swoim życiu, Mario ... Tylko dlaczego o nim, czemu cały czas o nim myślę, ten szatyn całkowicie zawładnął moimi myślami, stał mi się cholernie bliski. Nie chce go stracić. Nie kocham go, nie potrafię, nie chce zaufać facetom. Boję się, że znowu ktoś mnie skrzywdzi, zdradzi, pobawi się i porzuci. Traktuje go jak bardzo dobrego przyjaciela, bo boję się poczuć do niego coś więcej. Wiem, że to samo przyjdzie, nikt się mnie nie będzie pytał czy tego chce, ale jednak na razie tego nie chce. Nie wiem co on do mnie czuje, ale jeżeli nic to mam nadzieje, że uda mi się w nim nie zakochać.
Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu, nie patrząc kto dzwoni odebrałam i powiedziałam coś czego żałowałam, bo nie powinnam tak ostro reagować. Nie wiem co się ze mną dzieje, czy to przez matkę ?
-Nie mam ochoty z nikim rozmawiać - krzyknęłam, a może nawet wrzasnęłam
-Hana ! - usłyszałam Mario - Hana co się dzieje ?
-Nic, przepraszam - popłakałam się
-Płaczesz ?
-Nie - chlipałam
-Powiedz mi co tam się dzieje ?
-Nic się nie dzieje - trochę się uspokoiłam
-Nie rób ze mnie idioty
-Mario mam po prostu kiepski humor
-Opowiadaj
-To długa historia
-Mam czas
-Może innym razem - westchnęłam - jak podróż ?
-Jakoś leci, jest spoko
-To dobrze
-Hana słyszę, że coś jest nie tak
-Bo jest - wybuchłam, chociaż rzadko mi się to zdarza - jest bez sensu, nie radzę sobie, nie mam na nic ochoty
-Ej spokojnie - jego głos był taki łagodny i czuły - powiedz mi o co chodzi
-Nie Mario zapomnij. Przez tydzień nie powinnam dla Ciebie istnieć
-Hana nie gadaj takich głupot - jego ton był bardziej stanowczy, ale nadal czuły
-Mario ja po prostu nie potrafię
-Czego nie potrafisz ?
-Za dużo by opowiadać
-Kochana mam dla Ciebie mnóstwo czasu
-Porozmawiajmy o tym innym razem
-Lepiej będzie jak się wygadasz
-Mario, ale ja nie chce teraz ! - krzyknęłam - nie rozumiesz, że nie chce załatwiać takich rzeczy przez telefon ! Wolałabym się przytulić, pogadać w cztery oczy
-Ok, pogadamy jak wrócę. Obiecuję
-Mario przepraszam
-Ej nie masz mnie za co przepraszać
-Naskoczyłam na Ciebie, byłam nie miła
-Hana ja się nie gniewam
-Czemu taki jesteś ?
-Jaki ?
-Wiesz jaki, wszystko mi wybaczasz, troszczysz się, wspierasz mnie
-Zależy mi na Tobie
-Jasne, rozumiem - rozłączyłam się, tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień. Wyciszyłam telefon, zostawiłam go w kuchni i pobiegłam do sypialni, położyłam się na brzuchu na moim łóżku. Łzy spływały po moich podobno delikatnych policzkach, brodzie, żeby na koniec mogły wylądować na mojej kołdrze. Mój spokojny na początku płacz przerodził się w histerię, moja pościel miała na sobie ślady mojego makijażu, a ja wyglądałam jak upiór.
-Hana ! Gdzie jesteś ?! Hana ! - krzyczała Lewandowska
-W sypialni
-Co się stało ? - przytuliła mnie
-Ania ja nie potrafię, to mnie przerosło
-Spokojnie, powiedz mi co się stało
-Najpierw zadzwoniła mama
-No i co ?
-Oddzwoniłam, bo wcześniej nie mogłam odebrać, a ona po 2 minutach musiała iść na spotkanie
-Przykro mi
-Wkurzyłam się, potem naskoczyłam na Mario, chciał mi pomóc, a na koniec powiedział, że mu na mnie zależy ...
-A potem się rozłączyłaś - dokończyła za mnie
-Skąd wiesz ?
-Zadzwonił do mnie przerażony Mario, że jesteś w kiepskim stanie, rozłączyłaś się, nie odbierasz telefonu, a on nie wie co się z Tobą stało
-Widzisz wszystko chrzanię
-Hana nie mów tak - przytuliła mnie
-To jest, przecież prawda - westchnęłam - cały czas go ranię, krzyczę, obrażam się
-Po prostu się boisz, ale nie każdy facet jest taki jak Piotrek
-Ja to wiem, ale co jeżeli Mario taki jest
-Kochasz go ?
-Chyba nie, na pewno nie
-To na razie się tym nie przejmuj
-A co jeżeli on mnie kocha ?
-To na pewno Ci to udowodni i może Ty też go pokochasz
-Ania czemu to jest takie trudne ?
-Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe
-Wiem - głaskała mnie po głowie, a ja się uspokoiłam
-Która jest godzina ?
-Po 14 - uśmiechnęła się
-Cały dzień spędziłam na użalaniu się nad sobą
-Widocznie było Ci to potrzebne
-Może masz racje
-Zrobię nam obiad, a Ty się trochę ogarnij
-Ok - zaśmiałam się cichutko
-Masz coś w lodówce ?
-Tak, byłam wcześniej na zakupach
-Ok - rozeszłyśmy się, weszłam do łazienki, zmyłam resztki makijażu, umyłam twarz, z powrotem zrobiłam make-up, związałam włosy i wróciłam do sypialni. Zdjęłam pościel, wrzuciłam ją szybko do pralki, nałożyłam jakąś nową, czystą, poszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Ania jeszcze gotowała, ale nie chciała pomocy, więc odpuściłam, zamiast tego wzięłam swój telefon do ręki. Nieodebranych połączeń od piłkarza miałam kilkanaście, żadnych wiadomości nie pisał, ale pewnie to lepiej.
-Zawsze dotrzymujesz słowa ?
-Jak obiecuje to tak - posłałam mu uśmiech
-Będziesz mi musiała częściej coś obiecywać
-Chciałbyś
-Idziemy - Reus klepnął go po ramieniu
-Baw się dobrze - przytuliłam go, a potem cmoknęłam go w policzek
-Będę tęsknił - wsiadł do autokaru, a ja podeszłam do Ani. Patrzyłam smutno jak autokar odjeżdża, chłopak siedział przy oknie, więc uśmiechał się do mnie. Niby odwzajemniałam uśmiech, ale robiłam to mechanicznie, bo myślami byłam gdzieś indziej.
-Hana słyszysz mnie ? - Lewandowska machała mi ręką przed oczami
-Tak, tak
-Odleciałaś troszeczkę
-Wiem, przepraszam
-Nie ma sprawy - pociągnęła mnie do auta
-O której się umawiamy ? - spytałam jak byłyśmy już u mnie pod mieszkaniem
-Za 25 minut ?
-To będę u Was pod domem
-Ok, jeżeli chcesz
-Do zobaczenia - cmoknęłam ją w policzek i wyszłam z auta. Pobiegłam na górę, szybko się przebrałam, złożyłam swoje ciuchy w kostkę. Złapałam klucze i telefon, zamknęłam mieszkanie i wyszłam.
Kilka minut przed czasem pojawiłam się pod domem sportowców, zawiązałam sznurówki, bo wcześniej nie zdążyłam i poprawiłam leciutko swój wygląda.
-Nic nie musisz poprawiać, ślicznie wyglądasz
-Dziękuje Aniu
-Opatentowałam fajną trasę
-W takim razie prowadź - biegłyśmy równym tempem, cały czas obok siebie. Żartowałyśmy sobie, przez co wybuchałyśmy co kilka minut śmiechem. Jednak cały czas coś nie grało, może to tęsknota, a może coś innego. Hm ... Nie wiem, chyba nie chce o tym myśleć.
-Hana mam kolejną propozycje
-Słucham ?
-Widzimy się wieczorem, robimy babski wieczór
-A co będziemy robiły ?
-Ugotujemy coś dobrego może słodkiego, zrobimy jakiś zdjęcia na bloga, potem jakieś drinki
-Brzmi obiecująco
-To bądź u mnie o 18
-Oczywiście, że będę - uśmiechnęłam się. Zrobiłyśmy jeszcze kilka kilometrów, rozciągnęłyśmy się i rozeszłyśmy się do swoich domów. Wzięłam prysznic, ogarnęłam się, żeby nie straszyć ludzi na ulicy, założyłam poprzednie ciuchy. Zjadłam drugie śniadanie, wzięłam torebkę i wyszłam na miasto, a raczej na zakupy. Co prawda moja lodówka nie świeci pustkami, ale dużo jedzenia w niej nie ma. Dość szybko dotarłam do marketu, wzięłam duży koszyk i zaczęłam ładować do niego najpotrzebniejsze produkty. Było ich dość sporo, dopiero będąc przy kasie zastanawiałam się jak to zaniosę, ale w sumie to nie jest daleko. Podałam miłej ekspedientce kartę, wystukałam kod pin, zapakowałam zakupy i wyszłam z marketu. W brew pozorom nie było mi ciężko, schody zaczęły się jak zaczął dzwonił mój telefon, a że nie miałam jak go wyjąć to po chwili przestał dzwonić.
Ledwo doczłapałam do domu, wjechałam windą na górę, zdjęłam, a raczej zrzuciłam szybko buty w przedpokoju i zaniosłam siatki do kuchni, wyjęłam telefon z kieszeni, okazało się, że dzwoniła do mnie mama. Szybko do niej zadzwoniłam i usiadłam sobie na krześle przy stole, moja mama jak to ona bardzo szybko odebrała.
-Cześć Hana
-Hej mamo
-Nie odzywałaś się od kiedy wyjechałaś - powiedziała z wyrzutem
-Przepraszam
-Jak Ci się tam podoba ?
-Jesteś świetnie, mam fajne ...
-Hana zaczyna mi się spotkanie - przerwała mi - zadzwonię innym razem
-Jasne, to pa - rozłączyłam się.
Nigdy nie lubiłam mówić o mojej mamie nie, żebym jej nie kochała czy coś, ale po prostu nigdy nie byłam z nią bardzo blisko. Ona cały czas pracuje, prawie nie ma jej w domu, wychodzi zanim wschodzi słońce, wraca już jak słońce zajdzie. Dla niej nie ma różnicy czy pracuje w domu, w biurze, na wakacjach czy nawet na rodzinnych spotkaniach. Wychowywała mnie niania, babcie, tata też, chociaż on był czasami gorszy od mamy. Kocham ich, bo są moimi rodzicami, ale zamiast ich pieniędzy, które mam na wyciągnięcie ręki wolałabym dostać trochę ich miłości, nie teraz, bo już się przyzwyczaiłam tylko jak byłam mała, beztroska i nie miałam problemów.
Zastanawiałam się czemu tak na prawdę do mnie zadzwoniła, bo na pewno nie po to, żeby zapytać jak jest w Dortmundzie, ona taka nie jest.
Jest twarda, opanowana, stanowcza i na pewno nie jest bardzo wylewna jeżeli chodzi o uczucia. Nie potrafiła okazywać publicznie uczuć, nie uśmiechała się, sztywna do potęgi.
Otrząsnęłam się z tych przemyśleń, schowałam buty, które wcześniej zrzuciłam w przedpokoju, rozpakowałam zakupy, była dopiero albo aż 11. Zaplanowałam sobie dzisiaj dużo rzeczy, ale nie potrafiłam nic zrobić, cały czas myślałam o rodzicach, swoim życiu, Mario ... Tylko dlaczego o nim, czemu cały czas o nim myślę, ten szatyn całkowicie zawładnął moimi myślami, stał mi się cholernie bliski. Nie chce go stracić. Nie kocham go, nie potrafię, nie chce zaufać facetom. Boję się, że znowu ktoś mnie skrzywdzi, zdradzi, pobawi się i porzuci. Traktuje go jak bardzo dobrego przyjaciela, bo boję się poczuć do niego coś więcej. Wiem, że to samo przyjdzie, nikt się mnie nie będzie pytał czy tego chce, ale jednak na razie tego nie chce. Nie wiem co on do mnie czuje, ale jeżeli nic to mam nadzieje, że uda mi się w nim nie zakochać.
Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu, nie patrząc kto dzwoni odebrałam i powiedziałam coś czego żałowałam, bo nie powinnam tak ostro reagować. Nie wiem co się ze mną dzieje, czy to przez matkę ?
-Nie mam ochoty z nikim rozmawiać - krzyknęłam, a może nawet wrzasnęłam
-Hana ! - usłyszałam Mario - Hana co się dzieje ?
-Nic, przepraszam - popłakałam się
-Płaczesz ?
-Nie - chlipałam
-Powiedz mi co tam się dzieje ?
-Nic się nie dzieje - trochę się uspokoiłam
-Nie rób ze mnie idioty
-Mario mam po prostu kiepski humor
-Opowiadaj
-To długa historia
-Mam czas
-Może innym razem - westchnęłam - jak podróż ?
-Jakoś leci, jest spoko
-To dobrze
-Hana słyszę, że coś jest nie tak
-Bo jest - wybuchłam, chociaż rzadko mi się to zdarza - jest bez sensu, nie radzę sobie, nie mam na nic ochoty
-Ej spokojnie - jego głos był taki łagodny i czuły - powiedz mi o co chodzi
-Nie Mario zapomnij. Przez tydzień nie powinnam dla Ciebie istnieć
-Hana nie gadaj takich głupot - jego ton był bardziej stanowczy, ale nadal czuły
-Mario ja po prostu nie potrafię
-Czego nie potrafisz ?
-Za dużo by opowiadać
-Kochana mam dla Ciebie mnóstwo czasu
-Porozmawiajmy o tym innym razem
-Lepiej będzie jak się wygadasz
-Mario, ale ja nie chce teraz ! - krzyknęłam - nie rozumiesz, że nie chce załatwiać takich rzeczy przez telefon ! Wolałabym się przytulić, pogadać w cztery oczy
-Ok, pogadamy jak wrócę. Obiecuję
-Mario przepraszam
-Ej nie masz mnie za co przepraszać
-Naskoczyłam na Ciebie, byłam nie miła
-Hana ja się nie gniewam
-Czemu taki jesteś ?
-Jaki ?
-Wiesz jaki, wszystko mi wybaczasz, troszczysz się, wspierasz mnie
-Zależy mi na Tobie
-Jasne, rozumiem - rozłączyłam się, tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień. Wyciszyłam telefon, zostawiłam go w kuchni i pobiegłam do sypialni, położyłam się na brzuchu na moim łóżku. Łzy spływały po moich podobno delikatnych policzkach, brodzie, żeby na koniec mogły wylądować na mojej kołdrze. Mój spokojny na początku płacz przerodził się w histerię, moja pościel miała na sobie ślady mojego makijażu, a ja wyglądałam jak upiór.
-Hana ! Gdzie jesteś ?! Hana ! - krzyczała Lewandowska
-W sypialni
-Co się stało ? - przytuliła mnie
-Ania ja nie potrafię, to mnie przerosło
-Spokojnie, powiedz mi co się stało
-Najpierw zadzwoniła mama
-No i co ?
-Oddzwoniłam, bo wcześniej nie mogłam odebrać, a ona po 2 minutach musiała iść na spotkanie
-Przykro mi
-Wkurzyłam się, potem naskoczyłam na Mario, chciał mi pomóc, a na koniec powiedział, że mu na mnie zależy ...
-A potem się rozłączyłaś - dokończyła za mnie
-Skąd wiesz ?
-Zadzwonił do mnie przerażony Mario, że jesteś w kiepskim stanie, rozłączyłaś się, nie odbierasz telefonu, a on nie wie co się z Tobą stało
-Widzisz wszystko chrzanię
-Hana nie mów tak - przytuliła mnie
-To jest, przecież prawda - westchnęłam - cały czas go ranię, krzyczę, obrażam się
-Po prostu się boisz, ale nie każdy facet jest taki jak Piotrek
-Ja to wiem, ale co jeżeli Mario taki jest
-Kochasz go ?
-Chyba nie, na pewno nie
-To na razie się tym nie przejmuj
-A co jeżeli on mnie kocha ?
-To na pewno Ci to udowodni i może Ty też go pokochasz
-Ania czemu to jest takie trudne ?
-Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe
-Wiem - głaskała mnie po głowie, a ja się uspokoiłam
-Która jest godzina ?
-Po 14 - uśmiechnęła się
-Cały dzień spędziłam na użalaniu się nad sobą
-Widocznie było Ci to potrzebne
-Może masz racje
-Zrobię nam obiad, a Ty się trochę ogarnij
-Ok - zaśmiałam się cichutko
-Masz coś w lodówce ?
-Tak, byłam wcześniej na zakupach
-Ok - rozeszłyśmy się, weszłam do łazienki, zmyłam resztki makijażu, umyłam twarz, z powrotem zrobiłam make-up, związałam włosy i wróciłam do sypialni. Zdjęłam pościel, wrzuciłam ją szybko do pralki, nałożyłam jakąś nową, czystą, poszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Ania jeszcze gotowała, ale nie chciała pomocy, więc odpuściłam, zamiast tego wzięłam swój telefon do ręki. Nieodebranych połączeń od piłkarza miałam kilkanaście, żadnych wiadomości nie pisał, ale pewnie to lepiej.
super czekam na nexta :) jestem ciekawa jak planujesz dalej potoczyc losy tych dwojga.... Mario przypomina mi w tych opowiadaniach Reusa z wczesniejszych blogow ale bohaterka jest inna ma swoje za usami :) pozdrawiam zycze weny :)
OdpowiedzUsuńcudowne opowiadanie prooosze dodaj kolejne rozdziały:))
OdpowiedzUsuńzajebisty blog i wygląd po uwielbiam :********* masz wielki talent :)
OdpowiedzUsuńolaa
Wow! Świetny rozdział nie moge doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńMario Hana<3 Love !!
Niech Mario się trochę pomęczy o Hanę.
w niektórych blogach już w4 rozdziale są razem a tutaj i jest inaczej i podoba mi sie to ,masz boski styl pisania zazdroszcze i polece twojego bloga ;)
Pozdrawiam Aleksandra
Blog jest zaje**sty.Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńuwielbiam >3
OdpowiedzUsuń