piątek, 31 października 2014

Rozdział 36.

[Hana]
Dzisiejszy dzień był na prawdę dobry. Zadowolona wjechałam na naszą posesje, na podjeździe stał już samochód Mario, więc uśmiechnęłam się sama do siebie. Wysiadłam z auta, zabrałam torebkę i otworzyłam drzwi. Szybko poszłam do kuchni, żeby się czegoś napić. W domu panował lekki bałagan co mnie zdziwiło, ale może Mario czegoś szukał. Chciałam mu zrobić niespodziankę, więc po cichu weszłam do naszej sypialni. Zamarłem. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy i robi mi się stało. W naszej sypialni, na podłodze leżał mój chłopak, zakrwawiony, czy on w ogóle żyje ?
-Mario - ukucnęłam przy nim
Wyjęłam telefon z kieszeni i trzęsącymi dłońmi wykręciłam numer na pogotowie. Podałam im adres i opisałam sytuacje, mieli być za kilka minut. Klęczałam tak przy nim i trzymałam jego chłodną dłoń, a po moich policzkach płynęły łzy
-Nie możesz umrzeć, potrzebuje Cię. Słyszysz ? Mario ja tak strasznie Cię potrzebuje, my Cię potrzebujemy
Po kilkunastu minutach przyjechało pogotowie i go zabrało nic mi nie mówiąc. Udało mi się tylko dowiedzieć do którego szpitala go wiozą, więc wybiegłam z domu i wsiadłam do swojego białego BMW. Najszybciej jak się dało jechałam do szpitala
-Przed chwilą przywieźli tu mojego narzeczonego
-Pan Gotze ?
-Tak
-Jest na salo operacyjnej, czwarte piętro
-Dziękuje
Mimo swojego stanu pobiegłam tam szybko i usiadłam na krzesełku. Mijały kolejne sekuny, minuty, ale nikt nie wychodził i nie chcieli mi nic powiedzieć. Nie wiem która była godzina, jak lekarz wreszcie wyszedł
-Co z nim ?
-Zaraz będziemy go wybudzać, na razie wszystko jest pod kontrolą
-Moge go zobaczyć ?
-Tylko przez chwile
-Dziękuje
-Zaprowadzę panią
Podeszliśmy pod OIOM, akurat go wybudzili, więc po jakimś czasie mogłam wreszcie wejść. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę, a on spojrzał na mnie wyczerpany
-Mario - chlipałam
-Cześć
-Co się stało ?
-Ktoś się włamał i go nakryłem
-Dostałeś nożem ?
-Tak - powiedział cicho
-Wszystko będzie dobrze, obiecuje
-Wiem - jego głos był słaby
-Tak się bałam
-Jesteś zmęczona, odpocznij
-Nic mi nie jest, Ty jesteś najważniejszy
-Hana mi nic nie będzie, zjedz coś chociaż
-Dobrze
-Musi już pani iść - zaczepiła mnie pielęgniarka
-W porządku - blado się uśmiechnęłam - niedługo się zobaczmy
-Kocham Cię - zamknął oczy
Wyszłam na korytarz i usiadłam na krzesełku. Byłam zmęczona, zdenerwowana, przerażona. Mogłam go stracić, ta myśl jest straszna.
Poszłam do bufetu i wzięłam sobie jakiegoś pączka. Może powinnam zjeść coś na ciepło, ale nie. Teraz chce jak najszybciej do niego wrócić. Powoli człapałam w stronę OIOM-u. Może powinnam kogoś zawiadomić ? Sama już do końca nie wiem. Spojrzałam za szybę, ale nie było tam Mario. Zaczepiłam pierwszą lepszą pielęgniarkę, a ona poszła zawołać lekarza
-Gdzie go przewieźliście ?
-Bardzo mi przykro. Obrażenia były zbyt poważne
-To nie możliwe
-Robiliśmy wszystko co w naszej mocy
-NIEE ! - zaczęłam głośno krzyczeć - NIEE !
Szpital powoli znikał, a ja znowu byłam w łożku. W sypialni. Światło było zapalone, a Mario siedział obok mnie
-Już nie płacz, to tylko zły sen
-Mario - przytuliłam go mocno
-Tak to ja
-Śniło mi się, że ... że ... nie żyjesz. Umarłeś i zostawiłeś mnie
-Jestem tutaj - objął mnie - jestem i nigdzie się nie wybieram. Spokojnie
-Nie odchodź
-Nie odchodzę - pocałował mnie w czoło - spróbuj zasnąć
-Będziesz tu cały czas ?
-Oczywiście
-A która jest godzina ?
-Dopiero po 3. Śpij
-Yhmm - zamknęłam oczy i starałam się zasnąć
Mario cały czas trzymał mnie w ramionach i pilnował, żeby nic mi się nie stało. Na szczęście nie miałam już żadnych koszmarów, tylko jakieś przyjemne sny. Obudziłam się jak mój chłopak wstawał akurat z łóżka
-Gdzie idziesz ?
-Zrobię śniadanie, ale śpij jeszcze
-Już nie zasnę - przetarłam oczy
-Za 20 minut na dole - pocałował mnie
-Dobrze - uśmiechnęłam się promiennie
Wstałam z łóżka, wzięłam szybki prysznic, bo nie musiałam myć włosów. Ubrałam się w luźną, szarą sukienkę z czarnym wzorem, na to założyłam czarny sweterek i balerinki w tym samym kolorze, ale one były gdzieś w przedpokoju. Mój makijaż ograniczył się do pomalowania rzęs.
-Hana !
-Już już ! Minutka
-Okej
Szybko dokończyłam i poszłam na dół. Usiadłam przy stole, a Mario postawił przede mną jajecznice i herbatę
-Dziękuje
-Drobiazg
-Za ile masz trening ?
-Zaczyna mi się za godzinę, więc za jakiś czas wychodzę
-Zdążysz na 13
-Pewnie, a widzimy się w domu czy w klinice ?
-Obojętnie mi - uśmiechnęłam się
-To przyjadę do domu, bez sensu jeździć dwoma samochodami
-Okej, to o której będziesz ?
-Mogę być jakoś po 12
-Tylko, żebyśmy się nie spóźnili
-Spokojnie
-Zadzwoń jak będziesz dojeżdzał to się ogarnę
-A co zamierzasz robić do tego czasu ?
-Coś wymyślę
-Masz na siebie uważać
-Wiem przecież
-Wczoraj też wiedziałaś
-To był wypadek
-Nie chce, żeby Wam się coś stało
-Wiem - przytuliłam go - i nic nam nie będzie
-Ciesze się, że dzisiaj poznamy płeć
-Ja też
-Trzeba będzie wybrać imię
-Jest jeszcze tyle rzeczy do załatwienia
-Tak ?
-Mamy wózek, mamy pokoik i wszystko super, ale trzeba kupić ubranka i inne duperele
-Kochanie mamy jeszcze na prawdę dużo czasu
-Tak się tylko mówi, a te ostatnie miesiące minęły bardzo szybko
-Pomyślimy jeszcze
-A jak urodzę przed terminem ?
-Hana - zaśmiał się - już nie wymyślaj
-No bo Ty to olewasz
-Jeżeli tak bardzo chcesz to możemy jechać nawet dzisiaj na zakupy
-Ale to nie o to chodzi - jęknęłam
-Kochanie ja się jeszcze muszę ogarnąć, ale na pewno o tym pogadamy - pocałował mnie w czoło
-Dobra to idź
Zaśmiał się cicho i powędrował na górę. Ja siedziałam jeszcze chwile, aż w końcu wstałam i posprzątam. Nie chciało mi się nic robić, ale z drugiej strony siedzenie w domu jest bez sensu i tyle. Już się nie moge doczekać, aż wreszcie urodzę, bo w ciąży jestem nie do wytrzymania.
-Kochanie poradzisz sobie ?
-Pewnie, że tak
-Widzimy się niedługo
-Do zobaczenia - pocałowałam go
-Wiele bym oddał, żeby z Tobą zostać
-Wiem wiem, ale leć już
-Pa !
Wpadłam na świetny pomysł zrobienia czekoladowych muffinek. Tylko musiałam podjechać na zakupy, bo na pewno nie miałam jakiś składników. Wysłałam do Lewandowskiej wiadomość, ale spodziewałam się jaka będzie odpowiedź
"Robisz ze mną czekoladowe muffinki ?"
"Ja i czekoladowe muffinki ? Dobre sobie"
"Nie musisz ich jeść"
"To o której mam być ?"
"Muszę pojechać jeszcze po zakupy, więc dam Ci znać"
"A Ty nie masz przypadkiem dzisiaj wizyty ?"
"Mam"
"To może wpadniecie do nas na kolacje ?"
'Brzmi super, byłoby nam bardzo miło"
"Dziękuje, to nie wpadam do Ciebie"
"Poradzę sobie :* o której mamy być ?"
"Zapraszam o 19:30"
"Będziemy na pewno <3 do zobaczenia"
"Do zobaczenia"
Schowałam iPhone i zabrałam torebkę. Dość szybko dojechałam do sklepu, a wszystkie potrzebne rzeczy włożyłam do koszyka. Przy kasach nie było kolejki, więc równie szybko wróciłam do domu. Tak bardzo się rozkręciłam, że zrobiłam ponad dwadzieścia muffinek. Problem w tym, że my we dwójkę tego nie zjemy, a przecież do Ani też tego nie wezmę. No cóż trudno.
Wbrew pozorom zajęło mi to trochę czasu, więc jak wykładałam je już na talerz to była prawie 12. Trochę ogarnęłam kuchnie, a potem siebie, przebrałam się w szorty, luźną koszulkę i szpilki
-Jestem !
-Już idę
-Zrobiłaś muffinki - wszedł uśmiechnięty do kuchni
-Yhmm
-Mogę ?
-Potem - puściłam mu oczko - wieczorem jesteśmy zaproszeni do Lewandowskich
-Super, na którą ?
-19:30
-To zdążymy
-Dobra jedźmy do tego lekarza
-Masz racje. Mogłaś założyć inne buty
-Oj Mario przecież nic mi nie będzie
-To jest niebezpieczne
-Wiem, ale nie pierwszy raz jestem w szpilkach
-W porządku
Wzięłam swoje rzeczy, a potem razem wyszliśmy. Wsiedliśmy do jego auta, a po chwili jechaliśmy już do kliniki
-Chyba kupie drugie auto
-Czemu ?
-To jest zbyt sportowe
-Oj tam
-Może drugie BMW albo Audi
-Faceci i ich zabawki
-Wy macie te wszystkie swoje cichy, a my mamy samochody
-No dobrze dobrze
-Mamy też cudowne kobiety - położył mi dłoń na udzie
-Podlizujesz się
-Tylko troszeczkę
-Wiesz, że nie musisz się podlizywać
-Czasami mam na to ochotę
-Chyba, że tak
Udało nam się dojechać na czas i o 13 weszliśmy do gabinetu pani doktor
-Dzień dobry
-Dzień dobry
-Jak się czujesz Hana ?
-Dobrze dziękuje
-To zrobię Ci usg, bo inne badania robiłam wczoraj
-W porządku
-Chcielibyśmy jednak poznać płeć - uśmiechnął się Mario
-Oczywiście, nie ma sprawy
-Super - ucieszyłam się
-Zapraszam
-Dziękuje
Położyłam się, podwinęłam koszulkę, a pani doktor nałożyła mi na brzuch zimny płyn. Chwile patrzyła w ekran, a mój chłopak w tym czasie usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę
-Jesteście pewni ?
-Tak - powiedzieliśmy wspólnie
-Córka - uśmiechnęła się
-Dziewczynka - wzruszyłam się
-Gratuluje
-Dziękujemy - powiedział Gotze i pocałował mnie w czoło
-Wydrukuje Wam zdjęcie - wstała i podała mi ręcznik papierowy - wytrzyj się
-Yhmm - posłuchałam jej i piłkarz pomógł mi wstać. Usiedliśmy naprzeciwko niej przy biurku, a ona coś wpisywała w moją kartę
-Hana masz na siebie uważać, a na następną wizytę zapraszam za trzy tygodnie
-Dobrze - wzięłam od niej zdjęcie
-Do zobaczenia
-Do widzenia
Wyszliśmy z gabinetu, a potem z budynku
-Cieszysz się ?
-Oczywiście, że się cieszę - objął mnie
-Mała księżniczka, co ? - zaśmiałam się
-Dokładnie - pocałował mnie
-Co za publiczne okazywanie uczuć
-Oj tam
-Jedzmy do domu - pociągnęłam go za rękę
-Zmęczona ?
-Nie tam, ale głodna
-To może jakiś obiad ?
-O tak - uśmiechnęłam się promiennie
Pojechaliśmy na obiad do jakieś kameralnej restauracji i usiedliśmy z brzegu, żeby mieć spokój. Zjedliśmy pyszny obiad, ale deser już odpuściliśmy, bo mamy jeszcze tak dużo muffinek w domu.
-Może kupimy jakieś wino Robertowi i Ani ?
-Możemy, ale czerwone
-Okej
-W sumie mogłabym zrobić ciasto marchewkowe
-Co Cię tak naszło na pieczenie ?
-Nie wiem, tak wyszło
-Lepiej dla mnie - puścił mi oczko
-No raczej

piątek, 10 października 2014

Rozdział 35.

~Next Day~
[Hana]
Wstałam z łóżka akurat jak Mario szedł pod prysznic. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół. Wyjęłam z lodówki dżem, ser biały, ser żółty i masło. Chciałam zrobić nam tosty, ale nie za bardzo się mogłam ogarnąć w tej kuchni. Zaglądałam do każdej szafki, aż w końcu znalazłam toster, z innej szafki wyjęłam talerze, a z kolejnej szklanki. Nalałam do dzbanka sok pomarańczowy, postawiłam go na stole i zabrałam się za tosty. Zrobiłam ich ciut za dużo, ale trudno najwyżej zostanie na później.
-Mario śniadanie !
-Za chwilkę
-Chodź szybko, bo wystygnie
-Ok
Za chwile siedział już obok mnie przy stole w jadalni
-Masz jakieś plany na dziś
-Nie - pokręciłam przecząco głową - a Ty ?
-Marco nas do siebie zaprosił, ale jak chcesz to mogę wrócić prosto do domu
-Nie gadaj głupot. Poradzę sobie
-Jakby co to dzwoń
-Wiem wiem - zaśmiałam się - Mario ja nie jestem chora, tylko jestem w ciąży
-No tak, ale się martwię
-Możemy się umówić, że będziesz się martwił pod koniec maja ? - ukucnęłam obok niego
-Chodź tu - pomógł mi wstać i posadził mnie na swoich kolanach - cały czas będę się martwił
-Tylko nie zaniedbuj swoich przyjaciół
-Dobrze, ale Ty też musisz mi coś obiecać
-Co tylko chcesz - uśmiechnęłam się
-Uważaj na siebie, a jakby coś się działo to od razu mi powiesz
-W porządku. Obiecuje
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też - pocałowałam go - a teraz się ogarnij, bo niedługo masz trening
-Wrócę jakoś szybko - delikatnie zsunął mnie ze swoich kolan i wstał
-Baw się dobrze
Jak tylko chłopak wyszedł z jadalni to ja zabrałam się za sprzątanie po śniadaniu. Mój dzidziuś już od kilku tygodni "szaleje" w moim brzuchu. Na początku były to delikatne ruchy, ale z każdym dniem czuje to wszystko coraz bardziej. I jak pomyśle, że już niedługo ten maluszek będzie z nami. Już się nie mogę doczekać.
-Kotku ja lecę - objął mnie od tyłu - będę wieczorem
-Nie ma sprawy
-Jakby ...
-Tak wiem - zachichotałam - jakby co to mam dzwonić
-To nie jest zabawne
-Przepraszam - pocałowałam go - do zobaczenia
-Paa - pogłaskał mnie po brzuchu
-Powodzenia
-Nie dziękuje - wyszedł z domu. Wyjrzałam przez okno i widziałam jak szatyn wyjeżdża swoim czarnym Mercedesem z posesji. Uśmiechnęłam się pod nosem i w końcu odeszłam od okna. Pokochałam ten dom, jest idealny, ale jestem tu od wczoraj i wszystko jest takie nowe. Nie mogę się przyzwyczaić do tego co mnie otacza. Chociaż mam nadzieje, że to się wkrótce zmieni.
Postanowiłam się ubrać, bo może gdzieś wyjdę. W naszej nowej, pięknej łazience wzięłam prysznic, wysuszyłam blond włosy i związałam je w kłosa, którego puściłam tak, aby opadał na moje prawe ramie. W garderobie znalazłam czarne spodnie, biały top i jeansową koszule. Założyłam to, wzięłam też czarne botki na płaskim obcasie i wybrałam do tego torebkę od Michaela Korsa w kolorze butów. W łazience przed lustrem zrobiłam sobie ciemne kreski eyelinerem, pomalowałam rzęsy tuszem, a na usta nałożyłam szminkę w kolorze pudrowego różu.
Wymyśliłam sobie, że dzisiaj przejdę się po sklepach w centrum i poszukam jakiś ciekawych rzeczy dla dziecka. Nie chciałam tego robić sama, ale nie chce też w kółko wyciągać Ani, a Mario umówił się z chłopakami. No cóżbędę musiała sobie jakoś poradzić. Wrzuciłam do torebki jakieś ważne rzeczy, z szafki przy drzwiach wejściowych wyjęłam swój komplet kluczy od domu i kluczyki od mojego nowego auta. Zamknęłam za sobą drzwi, wsiadłam do samochodu i wyjechałam z posesji. Tym samochodem jechało mi się na prawde cudownie, zawsze o takim marzyłam. Zaparkowałam przed jednym ze sklepów, wzięłam torebkę i weszłam do sklepu. Oglądałam po kolei ubranka, zabawki, pluszaki, kocyki, pościel. Tego jest tak dużo, połapać się nie można, a co dopiero się na coś zdecydować. Oglądałam akurat śpioszki, gdy usłyszałam dźwięk nadchodzącego sms. Wyjęłam białego iPhona z torby, odblokowałam go i weszłam w wiadomości. Najnowsza była od Ani
"Jesteś w domu ?"
"Nie, w sklepie"
"Którym ?"
"Kinderparadies"
"To może spotkamy się tam za 20 minut ?"
"Nie musisz"
"Czekaj tam na mnie"
"Jedź taksówką ! Ja jestem autem"
"Ok :)"
Schowałam telefon i wróciłam do oglądania rożnych rzeczy. Do koszyka wrzuciłam kilka pluszaków, kocyków w różnych kolorach, jakieś smoczki, butelki i pieluchy tetrowe. Odwróciłam się w strone drzwi i zobaczyłam jak Lewandowska wchodzi do środka, posłałam jej uśmiech, a ona podeszła do mnie
-Oddawaj ten koszyk - zaśmiała się - nie powinnaś dźwigać
-No nie mogę. Drugi Mario Gotze - powiedziałam oddając jej koszyk
-Ha ha ha - skrzywiła się
-Dziękuje, że przyjechałaś
-Nudzi mi się samej w domu. Dodałam post na bloga, zrobiłam trening, ale jakoś wszystko za szybko
-Biedna moja
-Chcesz coś jeszcze stąd ?
-Chyba nie, ale muszę rozejrzeć się za jakimś wózkiem
-To może już w innym sklepie ?
-Masz racje - podeszłam do kasy, pani spakowała moje rzeczy do reklamówek, a ja podałam jej kartę. Potem Ania zabrała rzeczy, żebym nie dźwigała i wyszłyśmy ze sklepu. Dziewczyna włożyła zakupy do mojego bagażnik i wsiadła na miejsce pasażera.
-Postarał się Mario z tym autem
-Postarał się z domem
-Wiem wiem
-Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć ? - udawałam oburzenie
-To była niespodzianka
-A ja głupia się niczego nie domyśliłam
-No podobno byłaś podejrzliwa
-Tak, ale nie pomyślałam, że kupił dom
-Na szczęście
-Na prawdę mu zależy
-Wątpiłaś w to ?
-Czasami
-Nie powinnaś
-Tak wiem
-Co my mamy z Tobą zrobić ?
-Przestańcie tak na mnie chuchać i dmuchać !
-Jesteś w ciąży
-Tak właśnie ! Nie jestem obłożnie chora
-Tyle to wiemy
-Wysiadka - zaparkowałam BMW przed kolejnym sklepem
-Mogę Ci zadać pytanie ?
-Pewnie
-Czemu płacisz swoją kartą
-Bo mam na niej pieniądze
-W porządku, tak tylko pytam
-Ty też nie płacisz w kółko kartą Roberta
-Bo nie mam do niej dostępu
-Jakbyś poprosiła to byś miała
-Pewnie tak
-Wózki - jęknęłam - dużo wózków
-No to czeka nas trudny wybór
Stałyśmy w dziale z wózkami, których była cała masa. Różne modele, kolory, wzory. Niby wszystko super, ale to jakiś koszmar. Nie mam pojęcia ile tak oglądałyśmy, chodziliśmy, poróżniłyśmy. Idealny, nie za drogi, ale bezpieczny, ładny, wygodny i tak dalej wybrałyśmy po prawie dwóch godzinach. Zapłaciłam, a w tym czasie jeden z pracowników zaniósł mi nowy, zapakowany model do samochodu.
-Dziękuje bardzo, do widzenia - powiedziałam wychodząc
-Do widzenia
Opuściłam sklep i podeszłam do karateczka, która czekała przed sklepem
-Może jakiś lunch ?
-Super pomysł, tu niedaleko jest fajna restauracja
-To przejdźmy się tam
-Jasne
Dotarłyśmy na miejsce po mniej więcej kwadransie, złożyłyśmy zamówienie i zajęłyśmy stolik
-Zadowolona z zakupów ?
-Nawet bardzo
-To dobrze
-Sama bym chyba nie dała rady
-Ty byś nie dała rady ? No błagam - przewróciła oczami
-Za dobrze o mnie myślisz
-Yhmm
-Koniec o mnie, w kółko gadamy o mnie
-Bo u mnie wszystko jest po staremu
-Tak albo ja się dowiem ostatnia
-Tym razem dowiesz się pierwsza
-Trzymam Cię za słowo
-Niech Ci będzie
Zjadłyśmy coś pysznego, chwile jeszcze powiedziałyśmy, pogadałyśmy i wyszłyśmy. Powoli szłyśmy w stronę mojego samochodu strasznie się śmiejąc
-Hana ! - usłyszałam przerażony głos Ani, a sekundę później leżałam już na ziemi
-Przepraszam ! Nic pani nie jest ? - zapytał mnie chłopak, który mnie przewrócił i pomógł mi wstać
-Nie, chyba nie - uśmiechnęłam się
-Jeszcze raz przepraszam - odszedł
-Zabieram Cię do szpitala - Ania pociągnęła mnie za rękę do samochodu, ale tym razem sama prowadziła
-Nic mi nie jest
-Uwierzę jak zobaczy Cię lekarz
-Proszę, nie mów nic Mario
-Żartujesz ?
-Aniu sama mu powiem, ale na razie chce mieć pewność, że nic mi nie jest
-Dobrze, ale jakby co to do niego dzwonię
-Ok, zgadzam się
W szpitalu od razu trafiłam do swojej lekarki. Obejrzała mnie dokładnie, zrobiła kilka badań, usg i okazało się, że jest dobrze
-Hana z dzieckiem jest w porządku, z Tobą tak samo, ale jak tylko wrócisz do domu to się połóż. Odpocznij, to nie są żarty
-Oczywiście, obiecuje
-Jutro widzimy się na wizycie kontrolnej, jeszcze raz wszystko sprawdzę dla pewności
-Dziękuje
-Uważaj na siebie
-Na pewno - uśmiechnęłam się
-Masz tu wszystkie wyniki - podała mi dużą kopertę
-Dziękuje, do jutra
-Do zobaczenia
Ania odwiozła mnie do domu, a potem pojechała do siebie. Zdjęłam buty w przedpokoju, zostawiłam tam też torebkę i wyniki, a potem poszłam prosto na górę. Zdjęłam koszule, a spodnie zmieniłam w wygodne dresy. Położyłam się do łóżka i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się po jakimś czasie, ale nie byłam już sama. Na krześle obok łóżka siedział Mario
-Hej - uśmiechnęłam się
-Cześć - powiedział cicho
-Jak było ?
-Dobrze - spojrzał na mnie i pokazał mi kopertę z wynikami moich badań - co to jest ?
-Wyniki
-Nie mówiłaś mi o badaniach
-Bo o nich nie myślałam
-Co się stało ?
-Byłam z Anią na mieście i jakiś gość na mnie wpadł
-Miałaś dzwonić jakby coś się działo - spojrzał na mnie z pretensją
-Nie chciałam Cię martwić
-Obiecałaś
-Wiem, ale nic mi nie jest
-Ok
-Mario przepraszam - usiadłam mu na kolanach - jutro mam wizytę i pani doktor potwierdzi nam czy wszystko jest dobrze
-Cieszę się
-Nie gniewaj się
-Nie gniewam się - objął mnie i pocałował w czoło - po prostu się martwiłem
-Wypakujesz rzeczy z mojego bagażnika ?
-Pewnie, a dźwigałaś je ?
-Wózek zapakował mi jeden z pracowników, a resztę Ania
-To dobrze
-Wszystko jest w porządku, nie martw się już
-Postaram się
-I za to Cię kocham - pocałowałam go
-Ja też Cię kocham